- Potrzebujemy polskich jabłek - kupujemy je, ale nie dla Rosji, lecz na rynek wewnętrzny. Nam są też potrzebne niemieckie delikatesy i importujemy je do swoich sklepów. A jeżeli potrzebujemy jakiś komponentów do produkcji, to także je kupujemy w Unii i u siebie przerabiamy - cytuje prezydenta Białorusi gazeta Wiedomosti.
Łukaszenko zapewnił rosyjskie władze, że zakazane towary z Unii nie trafią do Rosji tranzytem przez Białoruś. Ale jak wynika z danych białoruskiego urzędu statystycznego Biełstat - za pięć miesięcy tego roku do Rosji trafiło już „białoruskich" cytryn za 1,7 mln dol., „białoruskich" bananów za 183 tys. dol., „białoruskich ananasów za 37 tys. dol., „białoruskich" orzechów egzotycznych za 1,8 mln dol. oraz „białoruskich" ośmiornic i innych owoców morza (!) za 792 tys. dol.
Drugi partner Rosji z Unii Celnej - Kazachstan także nie zrezygnuje z towarów europejskich. „zakaz wwozu żywności z Unii to jednostronna decyzja Rosji i nie dotyczy pozostałych członków związku" - głosi komunikat prezydenta kraju.
Od przyszłego roku faktem stanie się Unia Wschodu czyli Eurozajatycki Związek Gospodarczy, ale jego członkowie wciąż nie wypracowali jednej polityki ekonomicznej. Białoruś i Kazachstan solidarnie nie wprowadziły też u siebie rosyjskich sankcji przeciwko towarom z Ukrainy.