Za Raula Castro, który przejął stery w kraju w 2008 r. od brata Fidela, Kuba rozwinęła sektor prywatny, złagodziła ograniczenia w podróżach, ułatwiła tworzenie prywatnych spółdzielni i małych sklepów i punktów usług. W miarę osłabiania przez komunistów niemal całkowitej kontroli nad gospodarką pogłębiły się nierówności likwidując część postępów zapoczątkowanych przez rewolucję w 1959 r.
Dużo funduszy na uruchamianie nowego biznesu — restauracji, usług transportowych, pensjonatów ze śniadaniem, nastawionych na turystów, dyplomatów i zarabiających w dolarach — pochodzi od członków rodzin, którzy wyjechali do Stanów w ostatnich 50 latach, zwłaszcza do Miami. W ubiegłym roku przysłali prawie 3 mld dolarów swym krewnym, głównie białym, stawiając kolorowych w gorszej sytuacji, jeśli chcą uruchamiać własny biznes.
Walter Echevarria, czarny 60-latek jest współwłaścicielem skromnej kafeterii prowadzonej w parterowym mieszkaniu w Hawanie należącym do jednego ze wspólników. Nie ma w niej krzeseł, klientami są głównie pracownicy państwowi zamawiający kanapki z wieprzowiną i sok czy kawę za 15 peso (ok. 60 centów). — Zwykle to biali mają rodziny za granicą, dostają pieniądze, to mogą otwierać coś większego — mówi.
Miguel Azcuy (39) z dyplomem szkoły gastronomicznej i po 15 latach pracy w państwowych lokalach zwolnił się 2 lata temu, by szukać okazji w sektorze prywatnym. Nie znalazł niczego, bo też jest czarny i twierdzi, że to główny powód jego fiaska. — Czułem, że wielu właścicieli patrzyło na mnie z pogardą — mówi Azcuy, któremu udało się w końcu otworzyć małą kafeterię w swoim domu koło szpitala w Hawanie. — Nie ufali mi, nie dali szansy. Pewnie myśleli, że wcześniej czy później zawiodą się na czarnym. Ludzie tu mówią, że nie są rasistami, ale w chwili prawdy wychodzą na jaw ich uprzedzenia — dodaje.
Według Tato Quinonesa, badacza z prywatnej grupy Bractwo Czerni, bardzo mało Afro-Kubańczykom udało się znaleźć atrakcyjne źródła utrzymania, takie jak posiadanie restauracji, pracę taksówkarza, czy wynajem pokojów we własnym domu. Raul Castro pozwolił rodakom nocować w hotelach zastrzeżonych wcześniej dla cudzoziemców. Dziś w kubańskim Sopocie, Varadero, kubańscy klienci to głównie biali. Czarnoskórzy budują hotele, ale pracują w nich biali, przynajmniej przy obsłudze klientów.