Przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Maria Sassoli, wręczając reżyserce nagrodę powiedział: „Kino otwiera drzwi do lepszego zrozumienia rzeczywistości, w której żyjemy, pomaga zrozumieć kim jesteśmy. Reżyserzy muszą odważnie stawiać czoła trudnym problemom. Wierzymy w wolność słowa i zawsze mocno ją wspieramy”.
„Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia” jest właśnie filmem ważnym. Tytułowa bohaterka to młoda kobieta, której w życiu nie idzie. Gruba, z nikomu niepotrzebnym dyplomem historii. Ma 32 lata, mieszka z rodzicami, nigdy nigdzie nie pracowała na stałe, każdy wywiad w sprawie zatrudnienia kończy się dla niej upokorzeniem. Właśnie usłyszała: „Po co mi taka sekretarka? Bez doświadczenia biurowego, a na dodatek nieładna, więc nawet nie mógłbym sobie popierd...” Wracając z tej kolejnej nieudanej rozmowy Petrunia trafia na obchody święta Objawienia Pańskiego, podczas których ksiądz wrzuca do wody mały krzyż. W wyławianiu go tradycyjnie biorą udział tylko mężczyźni. Zwycięzcę spotka szczęście. Petrunia, w jakimś spontanicznym odruchu, w sukience, rzuca się do wody. Krzyż jest jej. Ale nie mogą tego faktu uznać pokonani faceci. Ich gniew i nienawiść w stosunku do kobiety, która okazała się lepsza od nich, narasta lawinowo. A Petrunia krzyża oddać nie chce.
— W patriarchalnym społeczeństwie każdy film, którego bohaterką jest przeciwstawiająca męskiemu światu kobieta – jest feministyczny. A ja na dodatek pokazałam nie tylko męską dominację w naszym świecie, ale też kościelną — mówi reżyserka.
Mitevska zrobiła film o godności kobiety. Jakie znaczenie ma dla trzydziestodwuletniej wyłowiony z wody krzyż? Teoretycznie żadne. Ale dla Petrunii oznacza on prawo do bycia człowiekiem poważnie traktowanym, do przeciwstawienia się tradycji i męskiemu światu, który nią gardzi. Do tego, by nie wygrała z nią banda prymitywnych, rozkrzyczanych facetów, których jedynym atutem jest płeć. Może też do zdobycia szacunku matki, która przez lata nią pogardzała.
Ten scenariusz wydaje się przesadzony? Otóż Mitewska sięgnęła po prawdziwą historię, która wydarzyła się w 2014 roku w macedońskim mieście Stip.