Profesor Stephen Malley (Robert Redford) nie daje studentom gotowych odpowiedzi. Muszą ich szukać sami. W ten sposób stara się obudzić w nich poczucie odpowiedzialności za kraj oraz wiarę, że można go zmienić. Studenci opracowują projekty, które miałyby przynieść korzyści krajowi: zmniejszyć bezrobocie, podnosić poziom edukacji i poprawiać opiekę zdrowotną. Najlepsze notowania mają u niego gotowi do poświęceń idealiści. Ale, jak mówi, „nie chodzi o oddawanie życia podczas bezsensownej wojny z terroryzmem”. Jego zdaniem, aby wygrać taką wojnę, wystarczy stworzyć ludziom równe szanse w życiu.

– Nie interesuje mnie przekonywanie ludzi. Lubię natomiast pomagać ludziom, aby sami siebie przekonali – te słowa nie padają w filmie, ale idealnie pasują do profesora Malleya. Pochodzą od Noama Chomsky’ego, zagorzałego przeciwnika wojny w Iraku, profesora prestiżowego Massachusetts Institute of Technology i guru amerykańskiej lewicy. Chomsky był także jednym z najgłośniejszych przeciwników wojny w Wietnamie. W 1967 roku napisał esej „Odpowiedzialność intelektualistów”, w którym krytykował lewicową inteligencję za to, że swoimi pseudonaukowymi teoriami uzasadnia tę wojnę. „Ukryta strategia” jest przepełniona antywojenną retoryką Chomsky’ego.

– Czytałem Chomsky’ego „Hegemonię albo przetrwanie” i codzienne gazety, żeby być na bieżąco z polityką – wyznaje Andrew Garfiled, który zagrał w filmie Todda, jednego ze studentów profesora Malleya. To on po długiej rozmowie z profesorem odzyska wiarę, że dla walki o ideały warto poświęcić karierę i pieniądze.

Lewicowi idealiści od kilkudziesięciu lat niepodzielnie panują na amerykańskich uczelniach. Uniwersytety są coraz częściej określane mianem bastionów liberalizmu. Z badań sfinansowanych przez konserwatywną fundację Randolph Foundation wynika, że 72 procent wykładowców na amerykańskich uczelniach to liberałowie i ludzie o poglądach lewicowych. Zaledwie 15 procent przyznaje się do poglądów konserwatywnych. Mimo to skala antywojennych protestów na uczelniach w niczym nie przypomina tej z lat 60. i 70. Krytykowanie wojny przez długi czas było bowiem traktowane na równi z podważaniem morale walczących żołnierzy.

Z tego powodu trudno było również znaleźć filmowców gotowych do nakręcenia antywojennego filmu. Tim Robbins, który kilka lat temu wyprodukował sztukę teatralną o Iraku zatytułowaną „Embedded”, podkreślał, że zrobił to, bo nikt w USA nie chciał nakręcić antywojennego obrazu. Również film Redforda napotykał problemy w realizacji. Ekipie cofnięto pozwolenie na kręcenie zdjęć w budynku amerykańskiego Senatu. Redford jest przekonany, że była to decyzja polityczna. Zgodę wydano dopiero wtedy, kiedy zatelefonował do samego Baracka Obamy, demokratycznego kandydata na prezydenta.