Vanessa Redgrave wierzy, że teatr, taniec i muzyka naprawdę przyczyniają się do rozwoju cywilizacji i człowieka. Że ciągle są we współczesnym świecie ważne.
— Wiem na pewno, że tak jest — powiedziała mi kiedyś w wywiadzie. — W 1994 r. odbyłam niezwykłą podróż do Sarajewa. Pojechałam tam, żeby pokonać własny strach. I z czystej, ludzkiej solidarności. Chciałam się przekonać, czy mogę coś dla tych ludzi zrobić. A oni zrobili dla mnie więcej niż ja dla nich. Utwierdzili mnie w przekonaniu, że dobrze w życiu wybrałam. Pracowałam z bośniackimi aktorami, którzy grali w oblężonym mieście. Grali, bo tym ludziom nieszczęśliwym, bezdomnym, sponiewieranym przez wojnę sztuka była potrzebna tak samo jak woda i elektryczność. Ona niosła im poczucie wolności. To było dla mnie naprawdę niezwykłe przeżycie.
Redgrave należy do znanego brytyjskiego klanu aktorskiego. To córka aktorskiej pary sir Michaela Redgrave’a i Rachel Kempson, siostra Lynn Redgrave i Corina Redgrave’a, wreszcie matka Natashy Richardson i Joely Richardson.
— U nas zawsze żyło się sztuką — mówi. — Ja, brat i siostra nasiąkaliśmy pewną wrażliwością i otwartością na ludzi, jaką wymusza ten zawód. Uczyliśmy się tolerancji i nieobojętności. Potem tak samo starałam się wychowywać własne dzieci.
Ojciec odradzał jej studia w szkole teatralnej, widział ją raczej w balecie albo w musicalach, bo nie tylko tańczyła, ale od dziecka brała także lekcje śpiewu.