Wygrały filmy ukazujące zło, brutalność i pazerność Ameryki

„To nie jest kraj dla starych ludzi” zdobył tytuł najlepszego filmu roku, nagrody za reżyserię i scenariusz dla braci Ethana i Joela Coenów oraz za rolę drugoplanową dla Javiera Bardema. Uhonorowany ośmioma nominacjami „Aż poleje się krew” dostał dwie statuetki – za kreację Daniela Day-Lewisa i zdjęcia Roberta Elswita

Aktualizacja: 26.02.2008 11:56 Publikacja: 26.02.2008 00:58

Wygrały filmy ukazujące zło, brutalność i pazerność Ameryki

Foto: AFP

To dla Oscarów niezwykły rok. Prysnął amerykański sen, wypalił się optymizm. Nie bez powodu mówi się, że kino odbija społeczne nastroje. Wojna w Iraku, kryzys gospodarczy i inflacja zrobiły swoje. Amerykanie przestali wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by z nagrodzonych Oscarami filmów wiało takim pesymizmem.

Filmowcy pokazują świat pełen ambiwalencji moralnej. W „To nie jest kraj dla starych ludzi” bracia Coen patrzą na współczesną Amerykę bez znieczulenia. Pokazują potworną pazerność i chęć bogacenia się za wszelką cenę.

O chciwości i ambicjach podniesionych do potęgi opowiada także Paul Thomas Anderson w „Aż poleje się krew”. Nagrodzony Oscarem Daniel Day-Lewis gra człowieka, który na początku XX wieku w Kalifornii buduje imperium naftowe. Z każdym dniem staje się bardziej bogaty, bardziej bezwzględny i bardziej samotny. Czy jeszcze kilka lat temu mógłby dostać nagrodę akademii aktor, który wcielił się w postać będącą uosobieniem zła?

Więcej emocji niż wyścig do Oscarów rozpala w Amerykanach wyścig nowych kandydatów do Białego Domu

Tylko jedną statuetkę – dla Tildy Swinton – wynieśli z gali twórcy „Michaela Claytona”. Ale to kolejny tytuł, który pokazuje brutalne i złowrogie oblicze Ameryki. Okrutny świat rządzony przez wielkie korporacje, amoralny, zagubiony we własnych kłamstwach i własnej brutalności.

I nawet „Juno” – ten najlżejszy ze wszystkich propozycji obraz, niby lekka komedia – jakże nie pasuje do tradycyjnej mieszczańskiej moralności tzw. typowych Amerykanów. To przecież historia nastolatki, która zachodzi w ciążę. Jej rodzice z tego powodu nie rwą sobie włosów z głowy, a ona wcale nie chce swojego dziecka zatrzymać – szuka tylko dla niego kochającej rodziny. Zero tragedii, zero moralizatorstwa.

To całkiem nowe tony kina zza oceanu. Zapowiadały je już w ubiegłych latach takie filmy polityczne, jak „Syriana” czy „Good Night, and Good Luck”. Ale teraz odzieranie ze złudzeń nie jest już wyjątkiem. Stało się normą.

Ta niewiara we własny świat przejawia się jeszcze inaczej. Kiedy przed laty Oscara dostawała Sophia Loren, wszyscy pisali o ewenemencie. Europejka przełamała monopol aktorów amerykańskich. W tym roku wszystkie statuetki powędrowały do Europejczyków. Daniel Day-Lewis i Tilda Swinton są Brytyjczykami, Javier Bardem – Hiszpanem, Marion Cotillard – Francuzką. To oni wnieśli do kina swój niepokój i odwagę w kreowaniu postaci niejednoznacznych.

Oscar dla filmu nieanglojęzycznego „Fałszerze” Stefana Ruzowitzkiego potwierdza tylko te nastroje. Także w tej kategorii wygrał film nie biało-czarny, lecz pokazujący złożoność historycznych procesów i ludzkiej natury.

Tegoroczne Oscary odbywały się w atmosferze niepewności. Z nowojorskiej giełdy codziennie idą w świat komunikaty o bessie, przemysł filmowy zachwiał się z powodu strajku scenarzystów, a – ze zrozumiałych względów – więcej emocji niż wyścig do Oscarów rozpala w Amerykanach wyścig nowych kandydatów do Białego Domu.

– Nasz film opowiada o zagrożeniu – powiedział producent oscarowego obrazu „To nie jest kraj dla starych ludzi” Scott Rudin. – Gdziekolwiek byśmy żyli, nie możemy czuć się bezpieczni, a polityka nas uczy, że pod maską dobra często kryje się zło.

Kiedyś taka pełna goryczy refleksja towarzyszyła artystom europejskim. Dzisiaj wypowiadają ją również Amerykanie.

W Los Angeles zwyciężyły filmy pokazujące współczesną Amerykę bez znieczulenia. Najwięcej Oscarów zgarnęli bracia Ethan i Joel Coenowie za obraz „To nie jest kraj dla starych ludzi”.

Nagrody aktorskie przypadły wyłącznie gwiazdom ze Starego Kontynentu (na zdjęciu od lewej): dwojgu Brytyjczykom Danielowi Day-Lewisowi i Tildzie Swinton, Francuzce Marion Cotillard i Hiszpanowi Javierowi Bardemowi. Zabrakło Oscara dla „Katynia” Andrzeja Wajdy, ale złote statuetki dostali twórcy polsko-brytyjskiej animacji „Piotruś i wilk”.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

b.hollender@rp.pl

To dla Oscarów niezwykły rok. Prysnął amerykański sen, wypalił się optymizm. Nie bez powodu mówi się, że kino odbija społeczne nastroje. Wojna w Iraku, kryzys gospodarczy i inflacja zrobiły swoje. Amerykanie przestali wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by z nagrodzonych Oscarami filmów wiało takim pesymizmem.

Filmowcy pokazują świat pełen ambiwalencji moralnej. W „To nie jest kraj dla starych ludzi” bracia Coen patrzą na współczesną Amerykę bez znieczulenia. Pokazują potworną pazerność i chęć bogacenia się za wszelką cenę.

Pozostało 86% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów