Czarny ekran. Szum wiatru. Błyskawica rozświetla kontury młyna. Powietrze rozdziera piorun, szumi deszcz. Gdy ulewa cichnie, słychać modlitwę odmawianą przez tłum. Po ciemnym ekranie przesuwają się pochodnie. Tak zaczynać się będzie nowy film Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż".
– Chcę z bliska przyjrzeć się dziełu Bruegla – twierdzi reżyser. – Ożywić postacie, ale również przypomnieć uniwersalne przesłanie wielkiego flamandzkiego twórcy.
"Droga krzyżowa" to obraz o wymiarach 170 x 124 cm, który obecnie znajduje się w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu.
– To sztuka historyczna, która opowiada o pasji Chrystusa i pasji Flandrii ciemiężonej przez Hiszpanów. Chrystus i dwaj złodzieje stają się tu ucieleśnieniem losu wielu kobiet i mężczyzn torturowanych i straconych w drugiej połowie XVI wieku, w czasach hiszpańskiej inkwizycji – wyjaśnia Lech Majewski.
Otoczone murem miasto po lewej stronie, wzgórze Golgota po prawej i wiatrak na skale w centrum obrazu. Tłum ciągnie z miasta ku miejscu egzekucji. Chrystus jest niemal niewidoczny – domyślamy się tylko, że padł pod ciężarem krzyża w centrum sceny. "Droga krzyżowa" przedstawia pejzaż z około 500 postaciami. Niektóre mają tylko 2 mm wysokości.