Od kilku tygodni dziennikarze, nie tylko prasy bulwarowej, jako swojego rodzaju sensację podają informację, że w nowym filmie Krzysztofa Zanussiego zagra Doda — Dorota Rabczewska.
— A cóż w tym dziwnego? — śmieje się reżyser. — W kinie często w epizodach pojawiają się sławne osoby z show-biznesu. Rozgłos wokół tego wydarzenia związany jest z szaloną popularnością i kontrowersyjnością pani Dody. Ale dla mnie jest ona po prostu jedną z wykonawczyń filmu. Dziś kino stara się o widza. Nie mamy wsparcia ani telewizji publicznej, ani stacji prywatnych. Dlatego jestem zakładnikiem pieniędzy, które są na rynku, i muszę brać pod uwagę pewne elementy handlowe.Krzysztof Zanussi od dawna przygotowuje swoje
dramat historyczny o królowej Jadwidze, współczesną opowieść o żigolaku i bogatej kobiecie (główną rolą wstępnie zainteresowana była Sophia Loren), miniserial dla telewizji oparty na wojennych wspomnieniach swojej matki. Jednak te projekty ciągle jeszcze nie mają zapewnionego budżetu, a twórca przyjął propozycję Włodzimierza Niderhausa, dyrektora warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, i realizuje „Serce na dłoni”. Dostał do rąk scenariusz Andrzeja Mularczyka. Zaczerpnął stamtąd podstawowy pomysł, wokół którego zbudował własną historię.
Bardzo bogaty człowiek ciężko choruje na serce. Jedynym ratunkiem jest dla niego przeszczep. Ale skąd wziąć organ? Bohater liczy na pewnego młodego samobójcę, którego spotyka w szpitalu. Stara się utwierdzić pogrążonego w depresji mężczyznę w przekonaniu, że życie jest niewiele warte. Wbrew pozorom nie jest to jednak dramat o dylematach moralnych związanych z problemami transplantologii. Ani tym bardziej kino społeczne. „Serce na dłoni” jest czarną komedią.
— Zaryzykuję inne spojrzenie — mówi Krzysztof Zanussi. — Chcę opowiedzieć o wielkich pieniądzach środkowej Europy i najgłębszej dzikości, jaką można sobie wyobrazić.