Reklama

Do Londynu po kapelusz dla żony generała

- Stroje z polskich magazynów są w opłakanym stanie. Nikt nie ma pieniędzy, żeby stworzyć wypożyczalnię z prawdziwego zdarzenia - opowiada Magdalena Biedrzycka, laureatka Europejskiej Nagrody Filmowej za kostiumy do filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy

Publikacja: 07.12.2008 10:18

Do Londynu po kapelusz dla żony generała

Foto: fabryka obrazu, Marta Gostkiewicz Mar Marta Gostkiewicz

[b]Jest pani laureatką Orłów i gdyńskich Złotych Lwów. Jaką wartość ma dla pani Europejska Nagroda Filmowa, w końcu Oscar Starego Kontynentu? [/b]

[b]Magdalena Biedrzycka:[/b] Ogromną. Dzięki takim wyróżnieniom zapomina się o wszystkich trudach i niedogodnościach naszej pracy. Ja w przygotowanie kostiumów wkładam całe serce i bardzo dużo wysiłku. Nawet fizycznego, bo należę do tych kostiumologów, którzy nie siedzą wyłącznie pracowni. Jeżdżę na plan zdjęciowy, żeby sprawdzić ubranie każdego statysty. No i okazuje się, że ktoś to docenia.

[b]„Katyń był pierwszym filmem, przy którym współpracowała pani z Andrzejem Wajdą. [/b]

Porozumieliśmy się od razu. Obojgu nam zależało przede wszystkim na prawdzie. Nie robiłam nawet rysunków kostiumów. Przygotowałam około 200 fotografii, które dostałam z prywatnych albumów członków rodzin katyńskich. Tam szukaliśmy pomysłów na stroje naszych bohaterów. Potem zaczęły się schody, bo mieliśmy 5 tygodni na przygotowanie się do zdjęć, a mój zespół składał się zaledwie z trzech osób. Pracowaliśmy potwornie ciężko. Ale udało się.

[b]Ile kostiumów przygotowała pani do „Katynia”? [/b]

Reklama
Reklama

1500 dla cywilów, a jeszcze Andrzej Szenajch dostarczył 500 mundurów.

[b] Dzisiaj jest chyba trudno zrobić w Polsce film historyczny? [/b]

Bardzo trudno, bo niemal nie mamy zaplecza. Żeby ubrać 400 osób do sceny na moście, która otwierała film, całkowicie ogołociłam ze strojów z przełomu lat 30. i 40. dwa polskie magazyny kostiumów. Potem ponad miesiąc doprowadzałam wypożyczone rzeczy do stanu używalności. To był przecież dopiero początek wojny i płaszcze statystów nie mogły mieć powyrywanych guzików. Kostiumy z polskich magazynów są w opłakanym stanie. Nikt nie ma pieniędzy, żeby stworzyć wypożyczalnię z prawdziwego zdarzenia. A ja przecież potrzebowałam strojów nie tylko dla statystów, także dla aktorów.

[b]Czy nie można ich było uszyć? [/b]

Oczywiście, że można, ale ubranie uszyte zawsze jest gorsze niż stare, przerobione. Przy dzisiejszej technice zdjęciowej nowość w takim filmie jak „Katyń” wyłaby z ekranu fałszem. W filmach opowiadających o XX wieku nic na ekranie nie sprawdza się tak, jak autentyki. Kiedyś były po prostu inne materiały, nici, podszewki. Krawcy używali nawet innych ściegów. Dlatego przekonałam producenta, żeby wysłał mnie do Londynu i tam, w magazynie z prawdziwego zdarzenia, znalazłam wspaniałe kostiumy dla aktorów. Wypożyczyłam autentyczne przedwojenne płaszcze, buty, kapelusze. W naszych magazynach nie znalazłabym strojów np. dla generałowej, Danuty Stenki.

[b] A gdyby nowe kostiumy spatynować? [/b]

Reklama
Reklama

Czasem mi się to zdarza, ale to horror. Muszę to robić sama, co zajmuje mi przynajmniej miesiąc. Moja siostra Anna Biedrzycka-Sheppard, która też jest kostiumologiem i pracuje przy wielkich hollywoodzkich filmach, nie ma takich problemów. Projektuje ubiory, szyje je, a następnie oddaje do postarzenia. Trzy dni później odbiera stroje, które wyglądają tak, jakby ktoś je nosił kilka lat. W Polsce nie ma specjalistów od patynowania. Podobnie zresztą jak krawców potrafiących pracować dla kina czy tapicerów.

[b] Czy ma pani jakieś zawodowe marzenie? Chciałaby pani na przykład popuścić wodze fantazji i zrobić dziś film science-fiction?[/b]

Robiłam w życiu różne filmy. Kostiumografa zrobił ze mnie Piotr Szulkin. Pracowałam przy jego pierwszych obrazach, potem życie nas rozdzieliło, ale przed kilkoma laty, przy „Królu Ubu”, wróciliśmy do siebie. I to było szaleństwo wyobraźni. Podobne, na jakie pozwalałam sobie czasem w teatrach telewizji, gdzie pracowałam przy około 60. spektaklach. Jednak dziś o filmie science-fiction nie myślę. Świat zaszedł w tej dziedzinie bardzo daleko. Uciekam też na ogół od kina współczesnego. Ono jest dla kostiumografa niewdzięczne, bo nikt sobie nie wyobraża, że tam też trzeba ludzi ubrać w jakimś stylu. Wystarczy jednak, że akcja filmu cofnięta jest o ćwierć wieku, a dla mnie oznacza to już kino kostiumowe. Niedawno skończyliśmy zdjęcia do nowego filmu Janusza Morgensterna, opowiadającego o latach 80.: nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak bardzo wszystko się od tamtego czasu zmieniło w architekturze i ubiorze. Zdążyliśmy zapomnieć, jak ten świat wyglądał.

[b] Czy po Europejskiej Nagrodzie Filmowej nie ucieknie pani do Hollywood? [/b]

Nie, bo praca z przyjaciółmi daje mi cudowny komfort psychiczny. To prawda, w czasie zdjęć bywa ciężko. Zawsze powtarzam, że w Polsce — żeby przeżyć kolejne produkcje — trzeba kochać kino. Ale ja je naprawdę kocham!

[ramka][b]Polskie nagrody Europejskiej Akademii Filmowej[/b]

Reklama
Reklama

1988 Najlepszy film: „Krótki film o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego

1999 Najlepszy młody film: „300 mil do nieba” Macieja Dejczera

1990 Nagroda za osiągnięcia życia: Andrzej Wajda

1991 Najlepszy dokument: „Usłyszcie mój krzyk” Macieja Drygasa

1996 Najlepszy dokument: „Vendetta” Jerzego Śladkowskiego

Reklama
Reklama

1999 Nagroda za osiągnięcia w światowej kinematografii: Roman Polański

2002 Najlepszy operator: Paweł Edelman („Pianista”)

2006 Nagroda za osiągnięcia życia: Roman Polański[/ramka]

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama