Cannes'25: Czy koniec świata już trwa?

Wśród wielu mocnych filmów o trudnej społecznej rzeczywistości, które zdominowały konkurs festiwalu w Cannes, wytchnienie niesie „Nouvelle Vague”. To miłosny list Amerykanina Richarda Linklatera do kina dawnej francuskiej Nowej Fali.

Publikacja: 20.05.2025 04:01

Aubry Duilin (Jean Paul Belmondo) i Zoey Deutch (Jean Seberg) w filmie „Nouvelle Vague”

Nouvelle Vague, Cannes 2025

Aubry Duilin (Jean Paul Belmondo) i Zoey Deutch (Jean Seberg) w filmie „Nouvelle Vague”

Foto: mat. pras.

Tegoroczny festiwal nie pozwala odetchnąć. Artyści pokazują przemoc dzisiejszego świata, upadek wartości, zagubienie ludzi. 

Życie bez nadziei

„Dossier 137” Dominika Molla to niemal dokumentalny zapis brutalnego działania francuskiej policji w czasie protestów „żółtych kamizelek”. Bohaterką filmu jest policjantka prowadząca wewnętrzne śledztwo w sprawie postrzelenia młodego chłopca przez patrol. Jest rzetelna, zdobywa wszelkie dowody, że chłopiec nie był agresywny, że uciekał. Nie wolno jednak rujnować wizerunku policji. A jeśli zostanie ukarany agresor, to kto potem będzie chciał stanąć naprzeciwko strajkujących? Dominik

Moll zapisuje każdy etap śledztwa, każdy wysłany przez policjantkę e-mail, każdą rozmowę. Także tę, gdy idzie do domu poszkodowanego chłopaka, który po postrzale w głowę nigdy już nie będzie prowadził normalnego życia. Staje naprzeciwko matki – prostej kobiety, która nie wierzyła, że osoba winna tragedii jej dziecka zostanie ukarana. I co ma jej powiedzieć? Że się starała? Że próbowała? Chciała? Znakomitą rolę w „Dossier 137” tworzy Lea Drucker.

We wstrząsającym „Sirat” Olivera Laxa ojciec z małym synem dołącza go grupy, która na marokańskiej pustyni uczestniczy w rave’ach. Mężczyzna szuka córki zaginionej w Afryce. Hiszpański reżyser pokazuje ludzi, którzy tracą wszystko, co kochali i co było dla nich ważne. Ten film pozbawiony jest jakiejkolwiek nadziei. Ktoś pyta: „Jak będzie wyglądał koniec świata?” i słyszy odpowiedź: „Koniec świata już trwa”. Finał tej historii niesie bohaterom tylko ból i pustkę.

Po drugiej stronie oceanu Ari Aster w „Eddington” patrzy na małe amerykańskie miasteczko w stanie New Mexico jak na siedlisko korupcji, kłamstwa, gry politycznej, zbrodni, rasistowskich zachowań, które prowadzą do powstania ruchu Black Lives Matter. Nie bez powodu bohater filmu mówi: „Jeśli cenisz życie, dwa razy zastanów się, co robisz, bo ludzie w Eddington kochają broń”. Trwa pandemia, wszyscy muszą nosić maski. Nie chce tego robić jedynie grany przez Joaquina Phoenixa szeryf, który wkrótce popełni ogromne wykroczenia, ale i tak zdecyduje się kandydować na burmistrza. Nie bez powodu recenzenci zwracali uwagę, że miasteczko Astera staje się mikrokosmosem przypominającym dzisiejszą Amerykę. 

– Zrobiłem ten film ze strachu – mówił na konferencji prasowej reżyser. – Chciałem pokazać, jak żyje się w świecie, w którym traci się poczucie, co jest naprawdę ważne i prawdziwe. 

Czytaj więcej

Bono specjalnie dla „Rzeczpospolitej": U2 pracuje nad nową płytą

Bohaterowie w depresji

Ludzie żyjący w czasach społecznej niestabilności są szczególnie narażeni na kryzysy wewnętrzne. Pochodząca z muzułmańskiej rodziny bohaterka „Mojej małej siostry” w domu ukrywa, że jest lesbijką. W filmie opartym na książce francusko-algierskiej autorki Fatimy Daas, reżyserka Hafsia Hersi delikatnie opowiada o dochodzeniu dziewczyny do prawdy o sobie, ale też pokazuje jej próby ukrycia swojej orientacji przed rodziną. Film staje się opowieścią o dojrzewaniu i „inności”. I choć nie jest tak wyrafinowany jak kiedyś „Życie Adeli – rozdział 1 i 2” Abdellatifa Kechiche’a, ma pięknie zarysowaną relację między córką a matką. Nigdy nie dojdzie do szczerej rozmowy między nimi. Ale przecież matka czuje i zachowa się wobec córki bardzo lojalnie. To niesie nadzieję.

Zabraknie jej natomiast w „Die My Love” o narastającej w kobiecie depresji. Poporodowej? A może raczej spowodowanej niespełnieniami życia? Jest tu rozczarowanie małżeńskim seksem, który kiedyś był taki ważny, samotność matki niemowlaka, zagłębianie się w rozpacz i coraz większą agresję. Film Lynn Ramsey wywołał krańcowe reakcje, ale to jest niewątpliwie bardzo ciekawe kino. 

Inna reżyserka – Niemka Mascha Schilinski w „Sound of Falling”, porwała się na jeszcze trudniejsze zadanie: pokazała, jak traumy przechodzą z pokolenia na pokolenie. Świat się zmienia, następują zmiany polityczne i obyczajowe, a dojrzewanie wciąż jest tak samo bolesne. 

Tęsknota za nadzieją

Jak wielkim olśnieniem (i wytchnieniem) była w tym ponurym krajobrazie „Nowa Fala”! Do canneńskiego konkursu pełnego dramatycznych, przygnębiających filmów pokazujących degrengoladę świata Richard Linklater wniósł wdzięk, miłość do sztuki, portrety barwnych artystów zakochanych w kinie. Pokazał redakcję „Cahiers du Cinema”, z której wyszli wspaniali reżyserzy francuscy lat 60., m.in. Francois Truffaut,  Claude Chabrol, Eric Rohmer czy Jean-Luc Godard. Ten ostatni jest głównym bohaterem „Nouvelle vague” – opowieści o tym, jak powstawał jego film „Do utraty tchu”, który stał się wizytówką Nowej Fali uciekającej od schematów lat 50., świeżej, rewolucjonizującej język filmowy. „Do traty tchu” był historią chłopaka, który, jadąc do Paryża skradzionym samochodem, zabija usiłującego go zatrzymać policjanta. I w Paryżu żyje właśnie „do utraty tchu”, romansując z amerykańską studentką.

To była pierwsza ważna rola Jeana-Paula Belmondo. Dziewczynę zagrała Jean Seaberg. Godard zrobił film autorski – przełamał wszelkie schematy, pozbył się sztywnych reguł obowiązujących w latach 50., odszedł od klasycznej narracji, a przede wszystkim zaproponował całkiem innych bohaterów. Pokazał atmosferę tamtego czasu. Ludzi, którzy chcieli zerwać okowy, wyzwolić się ze schematów, na nowo – bardzo osobiście – spojrzeć na świat i sztukę. „Nouvelle vague” o narodzinach autorskiego kina jest filmem pełnym wdzięku, szaleństwa, humoru. Czarno-biały, świetnie zagrany, błyskotliwy. 

– Czas pracy nad nim pozwolił mi odzyskać radość tworzenia – przyznał Richard Linklater.

Dzień po pierwszej turze polskich wyborów idę po Croisette, jak dobrze byłoby odzyskać tamto pozytywne myślenie, tamtą energię i wiarę, że można zmienić więdnącą sztukę i zatwardziały świat. Ale idę właśnie na film o 45-letniej kobiecie toczącej nierówny bój z irańskim systemem penitencjarnym.

Tegoroczny festiwal nie pozwala odetchnąć. Artyści pokazują przemoc dzisiejszego świata, upadek wartości, zagubienie ludzi. 

Życie bez nadziei

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Bono specjalnie dla „Rzeczpospolitej": U2 pracuje nad nową płytą
Film
Zaskakujący zwycięzcy Millenium Docs Against Gravity. Jeden z szansą na Oscara
Film
Cannes’25: Tom Cruise walczy z demonem sztucznej inteligencji i Rosjanami
Film
Festiwal w Cannes oficjalnie otwarty. Nagroda za całokształt twórczości dla Roberta De Niro
Film
Cannes 2025: Trump kontra europejskie kino