Scenariusz do tej sceny napisało samo życie, ponieważ film opowiada historię Armina Meiwesa, znanego jako kanibal z Rothenburga. Przed ośmiu laty Meiwes zaprosił do swojej willi niedaleko Kassel inżyniera z Berlina, Bernta – Jürgena Brandesa.
Odurzony alkoholem i środkami przeciwbólowymi Brandes wyraził zgodę na odcięcie swego członka. Obaj mężczyźni spożyli go wspólnie po ugotowaniu. Brandes wykrwawił się następnie w wannie i po utracie przytomności został zabity nożem kuchennym. Meiwes przechowywał jego ciało w lodówce i stopniowo je konsumował. Policja trafiła na jego ślad, gdy za pośrednictwem Internetu poszukiwał kolejnej ofiary. Odsiaduje obecnie dożywocie, chociaż w pierwszej instancji skazany został zaledwie na osiem i pół roku więzienia za zabójstwo.
Film „Rothenburg” trafił do kin dopiero po niedawnym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który oddalił pozew kanibala o naruszenie dóbr osobistych. Meiwes dopatrzył się w filmie 88 faktów zgodnych z wydarzeniami sprzed lat i uznał film za niedopuszczalną ingerencję w swoje życie osobiste.
Dwa lata temu zakazane zostało rozpowszechnianie innego filmu o kanibalu z Rothenburga zakwalifikowanego przez prokuraturę jako twarda pornografia. Jego historia trafiła jednak na scenę teatru, stała się kanwą kilku rockowych pieśni i zainspirowała wielu twórców na świecie jak Bretta Leonarda, reżysera australijskiego filmu „Feed”.