Książka Sandra Veronesiego zrobiła na mnie ogromne wrażenie – powiedział mi w rozmowie Nanni Moretti. – Znalazłem w niej emocjonalność współczesnego człowieka. I coś, o czym sam często myślę. Bohater, biznesmen i pracoholik, nie mogąc się uporać z szokiem po nagłej śmierci żony, niemal wpada w obsesję. Całymi godzinami przesiaduje na ławce pod szkołą swojej małej córki. Przy okazji przewartościowuje własne życie. Sądzę, że każdemu człowiekowi przydałoby się czasem zatrzymać, posiedzieć na takim skwerku, otworzyć oczy. Przestać sunąć jak czołg i przyjrzeć się otoczeniu: światu, ludziom.
Nanni Moretti, jeden z najciekawszych włoskich reżyserów, autor "Dziennika intymnego" i politycznego "Kajmana", wcześniej sam opowiedział o bólu po stracie najbliższej osoby. Za "Pokój syna" dostał w Cannes w 2001 roku Złotą Palmę.
- Niełatwo jest zaakceptować śmierć. Zwłaszcza jeśli nie wierzy się w życie pozagrobowe, kiedy się uważa, że wszystko, co najważniejsze, toczy się tu i teraz – mówi. – Ja sam panicznie boję się o swoich bliskich. A przecież w filmach opowiadamy także o własnych lękach.
[srodtytul]Aktorski popis reżysera[/srodtytul]
Moretti, który napisał na podstawie "Cichego chaosu" scenariusz filmu, zapewnia, że od początku interesowała go główna rola Pietro Paladiniego.