Andrzej Maleszka nazywa swój film polską odpowiedzią na „Harry’ego Pottera” i wiele w tym prawdy. Maciej Rokicki ze studia Lunapark wylicza, że w obu produkcjach około 25 minut powstało na ekranie komputera. Tym samym „Magiczne drzewo” staje się filmem z największą liczbą efektów specjalnych w Polsce. Od piątku będziemy mogli oglądać je w stołecznych kinach.
[srodtytul]Człowiek-krzesło[/srodtytul]
– To miał być film magiczny – mówi Rokicki. Reżyserowi zależało, aby mali widzowie uwierzyli, że ekranowy świat istnieje naprawdę. Bartek Maciarz, współtwórca efektów do filmu, dodaje, że Andrzej Maleszka reżyserował ożywione przedmioty z taką samą dokładnością jak aktorów. – Po prostu usiadł ze specjalistami od efektów specjalnych i w komputerze poprawiał ich ruchy, aby wypadły na ekranie „naturalnie” – mówi.
Zadanie nie należało do łatwych. W scenariuszu pojawiała się wielka zjeżdżalnia, która wychodzi z morza, dom lecący nad miastem i pieniądze, które same uciekają z portfela.
Jednym z bohaterów filmu jest magiczne krzesło, które kopie piłkę i jeździ na skuterze. To było wyzwanie – trzeba sobie wyobrazić, jak może chodzić krzesło. – Jego ożywienie należało do trudniejszych efektów, bo to przedmiot sztywny i nieelastyczny, a na ekranie miał odzwierciedlać ludzkie zachowania – tłumaczy Rokicki. Większość scen z udziałem krzesła powstawała na komputerach 3D.