Filip, Tosia i Kuki znajdują magiczne krzesło, które spełnia pragnienia. Nie zdają sobie jednak sprawy, jakie mogą być tego konsekwencje. Tymczasem nieopatrznie wypowiedziane życzenie sprawia, że ich rodzice wyjeżdżają do pracy za granicę, oddając dzieci pod opiekę upiornej ciotki. Filip, Tosia i Kuki spróbują odnaleźć mamę i tatę. Oczywiście, z pomocą krzesła...
W trakcie tych przygód to, co realne miesza się z tym, co fantastyczne. Maleszka podkreśla, że „Magiczne drzewo” różni się od typowych filmów fantasy. Reżyser nie kreuje fantazyjnych krain. U niego niesamowite zdarzenia rozgrywają się w zwykłym świecie. Są zakorzenione w rzeczywistości.— Cudowna moc przybywa do nas — mówi. — Do Narni dostają się tylko nieliczni wybrańcy. A bohaterowie „Magicznego drzewa” to normalne dzieciaki. Daję im do rąk magiczne narzędzia, aby mogły przetestować siebie w różnych sytuacjach. Sprawdzić co by było, gdyby...
W filmie jest kilkadziesiąt efektów specjalnych. — Dzieci już nie reagują na walące się wieżowce i potwory wychodzące z morza – dodaje. — Natomiast patrzą z uznaniem, gdy pomysł je zaskoczy. W pewnej scenie wyczarowujemy mnóstwo pieniędzy. Można by pokazać jak spadają z nieba, ale to nie jest zaskakujące. Dlatego pieniądze lecą z kranu. Monety kapią jak woda.
Takich niespodzianek jest w „Magicznym drzewie” więcej. Warto czekać zwłaszcza na finał, gdy Filip, Tosia i Kuki będą musieli dostać się na statek, a z morza wynurzy się gigantyczna zjeżdżalnia.
Mali aktorzy - Maja Tomawska, Filip Fabiś i Adam Szczegóła — wypadli świetnie. Biją na głowę gwiazdy filmu, czyli Agnieszkę Grochowską i Andrzeja Chyrę w rolach rodziców. — Dzieci są wyraziste, mają łatwość przeistaczania się i uruchamiania emocji — mówi Maleszka. — Jednak ich obecność na planie wywołuje masę niespodziewanych zdarzeń. Pewna dziesięciolatka siadała na fotelu z napisem reżyser. To na planie absolutnie zakazane. Ale ona chciała wiedzieć, ile jej wolno. Testowała mnie. No więc powiedziałem – jak zagrasz dobrze, to siadaj; jak źle to, nie próbuj. Po komendzie „stop” zerkała na mnie, a ja ustępowałem jej miejsca. To znaczyło „byłaś świetna”. Jak coś zepsuła, to nawet nie próbowała siadać. Albo siadała na samym brzegu. To był nasz język porozumienia.
Wartka akcja, niespodziewane przygody. Ten film - podobnie jak serial - będzie frekwencyjnym hitem. Ale czy sukces spowoduje, że powstanie polski odpowiednik studia Pixar? — Chciałbym żeby wokół moich filmów powstała taka wytwórnia — mówi reżyser.