[b][link=http://www.rp.pl/galeria/235130,375082.html]Zobacz zdjęcia[/link][/b]
Poczdamskie studio filmowe Babelsberg jest najstarszym studiem na świecie. Założone w 1911 r., już w 1912 r. wypuściło pierwszy film – „DerTotentanz”, w reżyserii Urbana Gada z Astą Nielsen w roli głównej. Potem były tak słynne produkcje, jak „Metropolis” Fritza Langa (1926) czy „Błękitny anioł” z Marleną Dietrich (1930), a po wojnie kolejne odcinki serii o dzielnym Apaczu Winnetou.
W latach 30. i początku 40. XX wieku w Babelsbergu kręcono jeden za drugim filmy propagandowe. Maszyneria doktora Goebbelsa działała z wielkim poświęceniem. Wypuściła ponad tysiąc takich filmów! Historia zakpiła sobie z tych działań. W tym samym miejscu kilkadziesiąt lat później Quentin Tarantino nakręcił śmieszno-straszny film o nazistach „Bękarty wojny” (właśnie w polskich kinach).
Kiedy odwiedzam miasteczko filmowe Babelsberg, stoją jeszcze dekoracje do filmu. Przewodnik, którego proszę o pokazanie mi ich, zastrzega, że nie wolno fotografować. Drewniane atrapy przedwojennych kamienic grały też w „Pianiście” Romana Polańskiego i „Lektorze” Stephena Daldry’ego. Od frontu – sklepy, szyldy, okna mieszkań. Z tyłu – skomplikowane drewniane rusztowania podtrzymujące tę całą konstrukcję.
Większe zainteresowanie wycieczek wzbudzają jednak dekoracje współczesne, w których od 17 lat (!) kręci się ulubiony serial Niemców „Gutezeiten, schlechte zeiten” („Dobre czasy, złe czasy”).