Ale á propos straszenia. W „Kołysance” Machulski, bawiąc się konwencją kina grozy, zapragnął nas trochę przerazić. Bliżej mu jednak do „Rodziny Addamsów” niż do krwawych „Pił”. Zrealizował pastisz horroru, ale nie ośmieszył tego niezwykle ostatnio popularnego gatunku kina. Wykorzystał jego konwencję i chwyty dla przedstawienia własnej bardziej śmiesznej niż strasznej historii o rodzimych wampirach, które pewnej nocy zamieszkały w mazurskiej wsi Odlotowo.
Ojcem rodziny Makarewiczów jest bladolicy, o nieruchomej twarzy nieskażonej cieniem uśmiechu, Michał (Więckiewicz). To na nim spoczywa obowiązek zapewnienia bytu czwórce dzieci, żonie (Buczkowska) w ciąży z piątym i ciągle głodnemu, do tego tracącemu ostatnie zęby, ojcu (Chabior).
Dawno temu działo im się znacznie lepiej. Jak dawno, to ich rodzinna tajemnica. Jednak zdarza wypadek, że dziadek zapytany o wiek przez pracownicę opieki społecznej (Ziętek) odpowiada: 550. Synowa natychmiast prostuje, że to wysokość jego renty, a on ma na karku osiemdziesiątkę. Ale nie mamy wcale pewności, że starszy pan się pomylił.
Wraz z pojawieniem się we wsi wampirzej rodziny zaczynają znikać kolejne osoby: listonosz, redaktorzy z telewizji, a nawet ksiądz z mocno dojrzałym ministrantem. Miejscowy komendant policji (Stelmaszyk) bagatelizuje sprawę, ale gdy się okaże, że tropy zaginionych krzyżowały się z Makarewiczami, wkracza do akcji.
„Kołysanka” to film wspaniale wizualnie wystylizowany (zdjęcia Arkadiusza Tomiaka). Z sugestywną, niezwykle energetyczną muzyką Michała Lorenca. Pełen zabawnych dialogów i sytuacji (choćby samobójcza próba dziadka przerobionym z nogi od stołka niby-osinowym kołkiem). Niestety, mniej więcej w połowie intryga okazuje się zbyt wątła, reżyser gubi tempo, a całość rozpada się na zbyt luźno powiązane ze sobą skecze. Za to puenta doskonała!
[i] Polska 2010, reż. Juliusz Machulski, wyk. Robert Więckiewicz, Małgorzata Buczkowska, Janusz Chabior, Michał Zieliński, Antoni Pawlicki, Krzysztof Stelmaszyk, Jacek Koman, Ewa Ziętek[/i]