Niepewność i strach przed pogarszającą się sytuacją gospodarczą można było wyczuć w Hollywood już trzy lata temu. Wtedy na ekrany trafiły "Aż poleje się krew" Paula Thomasa Andersona, "To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Coenów i "Michael Clayton" Tony'ego Gilroya. Te filmy uderzały w mit Ameryki jako kraju zrodzonego dzięki ideałom równości i zdrowej konkurencji. Były przewrotnymi moralitetami, bo pokazywały triumf zła: chciwości, wyrachowanego okrucieństwa.
[srodtytul]Całe życie w plecaku [/srodtytul]
„W chmurach" Jasona Reitmana, nominowany do Oscara w sześciu kategoriach – w tym za najlepszy film, reżyserię i grę trójki aktorów – nie ma takich ambicji. O kryzysie trawiącym Stany opowiada lekko, dowcipnie. Tak by widzowie mieli przyjemność z dwóch godzin spędzonych w kinie. Jednak mimo to skłania do niewesołej refleksji nad współczesnym kapitalizmem, który, oferując iluzję wolności, wprowadza model życia pozbawionego zobowiązań.
Ryan Bingham (George Clooney) pracuje w agencji zajmującej się doradzaniem tym, których czekają zmiany w karierze. W istocie chodzi o wyrzucanie ludzi na bruk. Jeśli szefowie jakiejś korporacji nie mają ochoty sami się narażać na frustrację zwalnianych pracowników, korzystają z usług Binghama. To mistrz w swoim fachu. Rozmówcom potrafi nawet wmówić, że utrata pracy jest szansą na odrodzenie.
Zgodnie z tytułem filmu Ryan żyje, jakby oderwał się od Ziemi. Ciągle w przelocie między miastami, w których ma kolejną robotę. Nie założył rodziny. To, co posiada, mieści się w walizce. Swoje credo wykłada podczas wystąpień motywacyjnych dla speców od redukcji etatów.