Jeszcze niedawno imponował muskularną sylwetką jako Jason Bourne w przebojowej trylogii o nieuchwytnym agencie CIA. Ale w „Intrygancie!” Stevena Soderbergha hollywoodzki gwiazdor zapuścił grube wąsy, wyhodował sobie wylewający się zza paska od spodni brzuch i założył okulary.
Tak stał się Markiem Whitacre'em, jednym z wiceprezesów gigantycznego koncernu żywnościowego ADM. W pierwszej połowie lat 90. był bohaterem Ameryki, wychwalanym za obnażenie oszustw wielkich korporacji. Skończył jednak w więzieniu z kilkuletnim wyrokiem za defraudację. Film Soderbergha jest opowieścią o człowieku, który zatracił się w kłamstwie.
Mark sprawia wrażenie solidnego urzędnika. Budzi zaufanie u kolegów z pracy, a przede wszystkim agentów FBI, którym donosi, że w jego korporacji grasuje sabotażysta odpowiedzialny za zanieczyszczenie wirusem kilku ton lizyny - kluczowego składnika wielu produktów spożywczych. Federalni proszą Marka o pomoc w odkryciu sprawcy.
Whitacre chętnie się zgadza, a przy okazji zdradza najpilniej strzeżony sekret firmy. ADM, w porozumieniu z innymi korporacjami, łamie zasadę wolnej konkurencji, odgórnie ustalając ceny towarów i wielkość zbytu na poszczególnych rynkach.
FBI proponuje Whitacre'owi rolę szpiega. Ma nagrywać potajemne spotkania korporacyjnych bossów i zdobyć demaskujące ich materiały.