Reklama

Box „Filip Bajon” przypomina wczesne filmy reżysera

„Kino to tworzenie światów” — mówi Filip Bajon. Pisarz, producent filmowy reżyser skończył właśnie ekranizację „Ślubów panieńskich” Fredry. To jego drugi, po „Przedwiośniu” obraz oparty na klasycznej polskiej literaturze

Publikacja: 06.04.2010 11:41

Box „Filip Bajon” przypomina wczesne filmy reżysera

Foto: materiały prasowe

Jednak Bajon jest przede wszystkim filmowym autorem; artystą, który traktuje kino jak wielką kreację, a jednocześnie w każdym niemal obrazie — niezależnie, czy opowiada o grupie europejskich naukowców i artystów spotykających się w latach 80. w fińskiej saunie czy o losach rodu książąt pszczyńskich von Pless — konsekwentnie zmusza widzów do refleksji nad historią.

Na rynku ukazał się właśnie wydany przez Telewizję Kino Polska box z trzema filmami Filipa Bajona: „Arią dla atlety”, „Wizją lokalną 1901” i „Limuzyną Daimler-Benz”. Wszystkie powstały w latach 1979-81.

„Aria dla atlety” jest fabularnym debiutem artysty. To film osnuty na życiu Zbyszka Cyganiewicza, chłopaka z Jodłowej, który został mistrzem świata w zapasach. W filmie znany sportowiec Góralewicz przekazuje operze kolekcję swoich trofeów. Podczas konferencji prasowej zaczyna opowiadać dziennikarzom własną historię. Kiedyś, jako młody, galicyjski wieśniak, chciał wstąpić do cyrku. Dyrektor zapytał go „Masz swoją historię?” Wtedy jej nie miał, po latach już ma. A w jej tle jest świat z przełomu wieków.

„Wizja lokalna 1901” bezpośrednio odwołuje się do wydarzeń historycznych — szkolnego strajku we Wrześni, gdzie na początku wieku XX, w zaborze austriackim, uczniowie odmówili uczenia się w języku niemieckim. Bajon znakomicie oddał klimat tamtej epoki, opowiedział o formowaniu się nowoczesnego państwa nacisku — totalitarnego systemu, który wkracza w każdą sferę życia człowieka. Ale również o rodzeniu się oporu. W przeciwieństwie do „Arii dla atlety” z feerią barw i rozbuchanym obrazem, który czasem krytycy porównywali do stylu Felliniego, tu Filip Bajon i jego operator Jerzy Zieliński zdecydowali się na skromne, surowe filmowanie.

I wreszcie „Limuzyna Deimler-Benz”, której akcja znów toczy się w czasie wielkich przemian, w przeddzień wybuchu II wojny światowej. W historii dwóch braci, którzy w czasach narodzin nazizmu wybierają różne ideologie i drogi życiowe, znalazła się refleksja o dojrzewaniu i odnajdywaniu własnej tożsamości, ale przede wszystkim o podziałach, na jakie naraża ludzi historia.

Reklama
Reklama

Bajon tworzył te filmy w czasach, w których zasadniczą rolę odegrało kino moralnego niepokoju. On się w ten nurt nie wpisał. Wybrał sztukę nie odwołującą się do sytuacji politycznej wprost, niepublicystyczną, wycyzelowaną plastycznie i estetycznie.

Bardzo szkoda, że zabrakło w boxie „Poznania 56”. Trzeciego — obok „Wizji lokalnej 1901” i „Limuzyny Deimler-Benz” tytułu z poznańskiego tryptyku. Wtedy dopiero ta wczesna twórczość Filipa Bajona ułożyłaby się w pewną całość. Bo Bajon to artysta, który ma własne spojrzenie na historię i nieustannie zaprasza widzów do rozmowy o Polsce.

Ale i bez „Poznania 56” box jest interesujący. Uświadamia, jak dojrzałym i świadomym warsztatu twórcą był od początku swojej kariery Filip Bajon. I raz jeszcze udowadnia, że dobre kino się nie starzeje.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama