Liga znowu broni, radzi i nie zdradzi

Po 26 latach wraca do kin „Seksmisja”. Nie ma chyba w Polsce nikogo, w kim ten tytuł nie budziłby emocji. My o skojarzenia zapytaliśmy operatora Jerzego Łukaszewicza, który pracował nie tylko przy oryginale, ale także przy cyfrowej rekonstrukcji filmu Juliusza Machulskiego

Publikacja: 15.06.2010 17:44

Premiera zrekonstruowanej cyfrowo „Seksmisji” odbędzie się dziś o godz. 20 w sieciach Multikino i Si

Premiera zrekonstruowanej cyfrowo „Seksmisji” odbędzie się dziś o godz. 20 w sieciach Multikino i Silver Screen

Foto: materiały prasowe

[b]S to słońce, mimo że w tym filmie właściwie go przecież nie było – większość zdjęć powstawała przy neonowym świetle. Także na przykład słynna scena przesłuchania przez areopag, w której podświetlone były tylko podłoga i pulpity członkiń jedynie słusznej organizacji, działającej pod hasłem „Liga broni, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi”. Mam tu jednak na myśli wewnętrzny ogień, który odczuwaliśmy w czasie realizacji.

Żar towarzyszył naszej ekipie nie tylko w czasie zdjęć emocjonujących męską część widowni, które jeden z bohaterów, grany przez Jerzego Stuhra Maks, skomentował bez ogródek: „Żeby chłop nie mógł z gołą babą w windzie...”. Pasja i żarliwość przy tworzeniu tego obrazu miały również inne podłoże: byliśmy młodzi, zgrani, pełni energii. Mieliśmy ogromną nadzieję, że robimy coś przewrotnego. Coś, co w metaforze artystycznej stawało się elementem walki z otaczającą nas wszystkich szarością i bylejakością…

[b]E[/b] to ekstaza, poczucie wewnętrznego niepokoju, który wyzwolił artystyczną energię. W tamtych czasach to była wielka obraza zrobić film komercyjny. A myśmy się tego słowa nie bali. Robiliśmy swój „skok tygrysa”. Mimo zewnętrznych ograniczeń próbowaliśmy nowych rozwiązań.

[b]K[/b] to niestety kłopot. Ale do pokonania i mobilizujący. Przez cały film różne rzeczy zdobywaliśmy, czyli jak to w tamtych czasach – „organizowaliśmy”. Na przykład materiały do dekoracji, które udawały, że są lepsze, doskonalsze, niż były. No i taśmę, której zabrakło na nakręcenie sceny finałowej. Realizację kończyliśmy, jak przy filmie amatorskim, ale na ekranie wyszło profesjonalnie.

[b]S[/b] powiem wprost: sukces. Taki jestem arogancki. Uważam, że ludzie, którzy pracowali przy „Seksmisji”, zasłużyli na sukces.

[b]M[/b] to miłość. Mimo wszystko miłość... do kina oczywiście. To jest żywioł, który dodaje skrzydeł.

[b]I[/b] czyli „I co dalej?”. To pytanie pojawiało się, gdy już zbudowaliśmy mocną strukturę filmu. Było w nas przeświadczenie, że coś nas dalej poniesie.

[b]S [/b] to spokój, który w kontekście sześciu miesięcy zdjęć okazał się wyjątkowo ważny. Mimo napięcia, ekstazy i oczekiwania sukcesu on właśnie w każdej chwili pozwalał nam pamiętać, że każda z rzeczy, które robimy, musi być wykonana dobrze i profesjonalnie.

[b]JA[/b] potraktujmy te litery razem. Pierwsze skojarzenie: „Juliusz Autorem (jest)”, bo ten film to przede wszystkim jego sukces. A jeśli o mnie chodzi, to po latach wciąż jestem mu bardzo wdzięczny, że mogłem razem z nim odkrywać ten nieznany świat.

[ramka]

[b]Nowa „Seksmisja”[/b]

Będzie widać i słychać lepiej oraz doskonalej. Nad jakością obrazu i dźwięku przez kilka miesięcy pracowali nie tylko specjaliści od technologii cyfrowych, ale i Jerzy Łukaszewicz, który o tej pracy nam opowiada.

– Wcisnęło mnie w fotel, kiedy zobaczyłem, ile przestrzeni zyskuje obraz dzięki tej technologii – zdradza. – Poza długością i szerokością pojawiła się głębia. Sprawdziła się też koncepcja, którą przyjęliśmy ze scenografem Januszem Sosnowskim. Z powodu trudności w doborze materiałów do scenografii musieliśmy zastosować lekko zmiękczający filtr. Chcieliśmy „zgubić” faktury części elementów, np. plastików czy gum, które przenosiły nas w świat s.f. Po cyfrowym wyostrzeniu obraz nie tylko nie stracił dawnych walorów, ale nabrał klarowności. Ożył nową energią. ]

[b]Nowa „Seksmisja”[/b]

Będzie widać i słychać lepiej oraz doskonalej. Nad jakością obrazu i dźwięku przez kilka miesięcy pracowali nie tylko specjaliści od technologii cyfrowych, ale i Jerzy Łukaszewicz, który o tej pracy nam opowiada.

– Wcisnęło mnie w fotel, kiedy zobaczyłem, ile przestrzeni zyskuje obraz dzięki tej technologii – zdradza. – Poza długością i szerokością pojawiła się głębia. Sprawdziła się też koncepcja, którą przyjęliśmy ze scenografem Januszem Sosnowskim. Z powodu trudności w doborze materiałów do scenografii musieliśmy zastosować lekko zmiękczający filtr. Chcieliśmy „zgubić” faktury części elementów, np. plastików czy gum, które przenosiły nas w świat s.f. Po cyfrowym wyostrzeniu obraz nie tylko nie stracił dawnych walorów, ale nabrał klarowności. Ożył nową energią. [/ramka] [/b]

[b]S to słońce, mimo że w tym filmie właściwie go przecież nie było – większość zdjęć powstawała przy neonowym świetle. Także na przykład słynna scena przesłuchania przez areopag, w której podświetlone były tylko podłoga i pulpity członkiń jedynie słusznej organizacji, działającej pod hasłem „Liga broni, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi”. Mam tu jednak na myśli wewnętrzny ogień, który odczuwaliśmy w czasie realizacji.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
Nieznane wywiady papieża Franciszka
Film
Bono gwiazdą Cannes. Na festiwalu odbędzie się premiera dokumentu o muzyku U2
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Film o kocie, który ucieka po gigantycznej powodzi, podbił świat
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne