Tamtego poranka 11 września 2001 roku w obu wieżach WTC zostały uwięzione ponad dwa tysiące osób. Jedni pracowali tam codziennie, inni wpadli tylko na chwilę. Tak jak 31-letnia Melissa Harrington, która przyleciała na jeden dzień z Kalifornii, by odbyć biznesowe zebranie na 101. piętrze północnej wieży. Gdy rozpoczęła się tragedia, wykręciła numer do swojego ojca: „Chcę tylko powiedzieć, że cię kocham. Jestem uwięziona w nowojorskim wieżowcu. Wszędzie dym. Kocham cię na zawsze”. Był ostatnim człowiekiem, z którym rozmawiała.
35-letni Jim Gartenburg przyszedł, by opróżnić gabinet na 86. piętrze północnej wieży. Przyjął właśnie lepiej płatną posadę w nowej firmie, bo jego żona miała urodzić drugie dziecko. 11 września po raz ostatni poszedł do północnej wieży. Chociaż znajdował się sześć pięter pod miejscem uderzenia, konstrukcja nad nim zapadła się i utknął w pułapce. Nagrał się żonie na sekretarce: „Jill, na moim piętrze trwa pożar. Kocham cię. Powiedz Nicole, że ją kocham. Nie wiem, czy przeżyję. Tak bardzo cię kocham”. Zdążyła oddzwonić. Rozmawiał też z najlepszym przyjacielem Adamem i dziennikarzem „New York Timesa” i miejscowej stacji telewizyjnej. O 9.32 wystąpił w niej na żywo. – Jim się pozbierał i zastanowił, jak najlepiej poradzić sobie z tragedią – mówi jego żona. – Postarał się dotrzeć do jak największej liczby osób i pomóc im w takim zakresie, w jakim zdołał. Zachował przytomność umysłu.
Wśród wydobytych z rumowisk ciał nie było zwłok Jima. Nagrane na taśmie rozmowy są ostatnią pamiątką, jaka pozostała po nim dzieciom i żonie.
Ofiarami stali się nie tylko uwięzieni w wieżach World Trade Center, ale i ratownicy, którzy próbowali przyjść im z pomocą. Wśród nich był strażak Walter Hynes. Pozostawił żonie wiadomość na sekretarce: „Cześć, Ronnie, to ja. Kocham ciebie i dziewczęta, potwórz to mojej mamie. Jedziemy do World Trade Center. W budynek uderzył drugi samolot. Kocham cię, później pogadamy”. To „później” nie nadeszło...
Minęło dziewięć lat, ale ból bliskich nie minął. Rozpamiętują tragedię, niektórzy obwiniają się, że feralnego poranka nie odbierali telefonów, jak się okazało – ostatnich. Pozostały nagrane wiadomości i wiele słów miłości od najbliższych. – Chcę, aby to nagranie pokazało ludziom, że życie jest krótkie – mówi jedna z bohaterek filmu. – Nie wiesz, kiedy stracisz bliskich. Okazuj im miłość, bo to jest najważniejsze.