Twórcę tego niełatwego w odbiorze psychologicznego thrillera interesowały przede wszystkim źródła emocjonalnych patologii.
Inicjatorem wszystkiego jest starszy z braci Artur (Kościukiewicz). Gdyby nie on, do zbrodni by nie doszło. To jego dręczą jakieś demony, jest cały czas zbuntowany, choć chyba sam nie uświadamia sobie, przeciw czemu. Film otwiera scena aresztowania zabójców, a kończy wcześniejsza o 13 miesięcy sekwencja radosnego pikniku i wspólnego rodzinnego zdjęcia. Sam akt zbrodni został widzowi oszczędzony.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z kulturą na Ty - Poleć swoje wydarzenie kulturalne! [/link][/wyimek]
Twórca, odwracając chronologię zdarzeń, śledzi powolny rozpad rodziny. W niej miejsce ojca, oficera (Bonaszewski) walczącego z traumą po wojennej misji w Afganistanie, zajmuje nie do końca zrównoważony psychicznie starszy syn.
Jego pragnienie dominacji, objęcia nie tylko rodzinnego rządu dusz, przybiera formę obsesji. Każda próba wybicia go z tego stanu podejmowana przez zaskoczoną sytuacją matkę (Skibińska) wzmaga tylko jego agresję. Prośba o radę i pomoc u znajomego psychologa (Chabior) staje się równoznaczna z podpisaniem na siebie wyroku śmierci.
Obraz Sali pełen jest niedopowiedzeń i mrocznych miejsc. Ucieka od socjologizowania i natrętnego psychologizowania w stronę oddziaływania jedynie samym obrazem, jego podskórnym napięciem, wysyłając do odbiorcy delikatne, niejednoznaczne komunikaty.