W ubiegłym roku za znakomitą, opowiadającą o podłożu nazizmu „Białą wstążkę” Michael Haneke dostał Złotą Palmę w Cannes, Europejską Nagrodę Filmową i nominację do Oscara. – Nie czuję się mentorem czy moralistą – mówił wówczas. – Jestem wrośnięty w cywilizację europejską, więc opowiadam o problemach społeczeństw wysoko rozwiniętych.
Urodzony w Austrii, 68-letni dziś reżyser, często powracał w filmach do tematu agresji i przemocy, narastających w zachodniej kulturze. W słynnych „Funny Games” portretował zwyrodnienie, które normalnych z pozoru ludzi pcha do popełnienia zbrodni bez motywów. W „Pianistce” przypominał, jak niezauważalna bywa granica między normalnością i nienormalnością. W obrazie „Ukryte” opowiadał o strachu, który nagle dopada ludzi prowadzących spokojne, bezpieczne życie. I o odpowiedzialności za własne czyny.
W kolekcji filmowej „Rzeczpospolitej” prezentujemy „Kod nieznany”, który Haneke nakręcił w 2000 roku. To film o budowie misternej, altmanowskiej mozaiki, w którym reżyser stale zmienia perspektywę, pokazując bardzo różnych ludzi. Na tle paryskich pasaży obserwuje konflikty rasowe, frustracje, nietolerancję. W wielonarodowym tyglu nikt nie jest naprawdę spełniony, każdy ma swoją tajemnicę. Zdjęcia, które przywozi do Paryża reporter wojenny, pokazują tragedie. Ale zdarzają się one także w spokojnym na pozór świecie, do którego wrócił.
Jego dziewczyna – aktorka – nie może sobie znaleźć miejsca w życiu. Małe dziecko mieszkające za ścianą zostaje na śmierć skatowane przez rodziców. Stara Rumunka przeżywa kolejne upokorzenia, żebrząc na paryskich bulwarach. Ojciec traci sens życia, gdy ucieka od niego kilkunastoletni syn. Haneke pokazuje ludzi, którzy mijają się na co dzień, nic o sobie nie wiedząc, a czasem wręcz okazując sobie pogardę. Ludzi obojętnych, pozbawionych empatii, nie zauważających dramatów innych.
„Kod nieznany” rodzi w widzu ogromny niepokój. Bo to wszystko dzieje się tuż obok. Warto ten film obejrzeć, wcale się nie zestarzał.