Agnieszka Holland zjechała do Gdyni po premierze „Franza Kafki” w Toronto i pokazie w San Sebastian. Film Holland jest kolejnym powrotem reżyserki do Czech, gdzie przecież kończyła szkołę filmową i gdzie zawsze dobrze się czuje.
Holland o Franzu Kafce
Opowiadając o wybitnym pisarzu, autorze „Procesu”, „Zamku”, „Ameryki”, pozwoliła sobie na swoisty eksperyment. Nie zaproponowała klasycznego biopica, postawiła na bardzo nowoczesne spojrzenie, wręcz rodzaj eksperymentu. Kalejdoskop, w którym odbiła się osobowość Kafki. Jego lęki, tęsknoty, przerażenie światem, a jednocześnie niezaspokojona potrzeba bliskości. To wszystko przetkała obrazami dzisiejszej Pragi i muzeum Franza Kafki. I tak rozchwianie przełomu wieków XIX i XX miesza się w filmie z nastrojami początku XXI wieku.
„Franz Kafka” intryguje. Holland buduje film ze scen, które portretują rodzinę i codzienne życie Kafki, z ujęciami z jego utworów, wspomnieniami, snami. I tym dzisiejszym spojrzeniem na pisarza, który urodził się i związany był z czeską Pragą, miał żydowskie pochodzenie, a pisał po niemiecku. Tej różnorodności podporządkowany jest obraz – raz kolorowy, raz czarno-biały, raz spokojny, innym razem rozchwiany, zwariowany.
Wspaniałe zdjęcia zrobił do tego filmu Tomasz Naumiuk. Miała też Holland szczęście, że do roli głównej znalazła Idana Weissa. Zaufała mu. Rola Kafki to praktycznie jego debiut ekranowy. Ale także Weissowi reżyserka zawdzięcza to, że jej film tak wiele mówi o współczesnych niepokojach.