To jeden z najciekawszych filmów tego festiwalu. „Brat” Macieja Sobieszczańskiego jest opowieścią o rodzinie, ale też – i może przede wszystkim – o dzieciach z rozbitej rodziny.
A więc jest tak: ojciec siedzi w więzieniu, matka – pielęgniarka nie ma lekko, w domu jest nerwowa, bywa wulgarna. I dwóch chłopaków. Młodszy jest gotowy zrobić wiele, żeby zwrócić na siebie uwagę. Starszy, Dawid, chroni go, przepytuje z religii przed pierwszą komunią, pomaga, w czym może. Sam ćwiczy judo. Jest dobry i ma szansę dostać stypendium w znanej szkole sportowej w Gdańsku, gdzie pokierują jego karierą i ułatwią mu potem wstęp na AWF.
Kibicuje mu trener, młody, fajny facet. Ale jest jeszcze ojciec, który poprzez swoich kumpli nadzoruje rodzinę, są trudne relacje z matką i życie – nieprzewidywalne i okrutne. Sobieszczański mocno trzyma się realiów, proponuje film tak bardzo delikatny, a jednocześnie w swoich społecznych obserwacjach tak bardzo okrutny.
Chłopaki z zakrystii
Chłopaki w podobnym wieku, co Dawid, są bohaterami „Ministrantów” Piotra Domalewskiego. Tu czterech kumpli z różnym społecznym zapleczem, tytułowych ministrantów, przez przypadek odkrywają, że ksiądz, który przed chwilą w kazaniu wykrzykiwał: „Musimy być bez skazy, żeby nie zalało nas zło”, w zakrystii za pozwoleniem proboszcza, zabiera pieniądze, jakie wierni rzucają na tacę, na pomoc potrzebującym. Chłopaki postanawiają więc sami te pieniądze podkradać, by podrzucać je ludziom, którzy rzeczywiście z trudem wiążą koniec z końcem, którym nie starcza na jedzenie, na leki. „Ministranci”, zaczynający się bardzo realistycznie, zamieniają się niemal w przypowieść, bajkę.