Płatna zabójczyni Cataleya (Saldana) uśmierca wrogów z gracją cyrkowego artysty i skutecznością, jakiej pozazdrościłby jej Terminator. Nad mężczyznami dominuje fizyczną sprawnością oraz inteligencją. Jednak łatwo dostrzec, że jest jedynie marionetką ożywioną przez scenarzystów, by ucieleśniała męskie stereotypy na temat kobiecości.
Czytaj rozmowę Barbary Hollender z Zoe Saldaną
Kobieta w kinie akcji nie może mieć osobowości. Najczęściej pozostaje jej więc rola zdobyczy głównego bohatera na jedną noc (dziewczyny Bonda) lub kruchej istoty potrzebującej wsparcia na ramieniu herosa. Nawet jeśli – tak jak Cataleya – chwyta za broń, to postępuje zgodnie z regułami podrzędnego romansidła. Cataleya jest maszyną do zabijania, ale wewnątrz pozostaje skrzywdzoną dziewczynką, której zabito rodziców. Mści się bezlitośnie, skrycie tęskniąc za miłością i ciepłem domowego ogniska. Jej psychika została przeszczepiona z harlequina, a na dodatek maksymalnie zredukowana. Jakby jedyną cechą Catalei była gibkość ciała.
„Colombiana" Oliviera Megatona to skrajny przykład uprzedmiotowienia kobiety. Zoe Saldana otrzymała podobną rolę do tej, jaką w połowie lat 90. odegrała w komiksowej „Żylecie" Pamela Anderson. Na ekranie jest niebezpiecznym kociakiem. Oczywiście, w tego typu filmach trafiają się znacznie ciekawsze bohaterki. Wystarczy wspomnieć m.in. „Salt" z Angeliną Jolie. Jednak po seansie „Colombiany" można odnieść wrażenie, że w kinie akcji kobiety wykonały milowy krok wstecz.