Spośród pięciu prezentowanych filmów najbardziej znany jest „89 mm do Europy", nominowany do Oscara 1994 oraz do Europejskiej Nagrody Filmowej 1993. Różnica szerokości torów na terenie Białorusi i Polski została pokazana jako symbol przepaści oddzielającej ZSRR od reszty Europy. Akcja dzieje się w hangarze na granicy, do którego wjeżdżają wagony pociągów na przymusowy postój, by zmienić podwozie i rozstaw kół – inaczej by się wykoleiły. Praca jak w fabryce – brudni, zmęczeni mężczyźni mechanicznie wykonują swoje czynności. Tylko niektórzy pasażerowie zaciekawieni sytuacją przyglądają się ich pracy, niektórzy robią zdjęcia...
Wspaniałą, skłaniającą do refleksji opowieścią jest „Wszystko się może przytrafić" (1998), którą wszystkim gorąco polecam. Jej bohaterem jest 6-letni wówczas Tomek, syn reżysera.
– Jest to fantastyczny wiek – wiek już rozumu, ale i jeszcze wiek emocji, kiedy człowiek jest totalnie nieskrępowany – mówił Łoziński w jednym z wywiadów.
Intuicja go nie zawiodła, bo dziecięca ciekawość i cierpliwość w obserwowaniu zachowań młodego człowieka sprawiły, że jesteśmy świadkami niezwykłych, choć zwyczajnych rozmów. Sześciolatek prowadzi je z napotkanymi w parku starszymi ludźmi, których pyta o sprawy podstawowe, takie jak miłość, śmierć, starość. Dociekliwe, ale i spontaniczne pytania zadawane przez chłopca otwierają rozmówców. Ta historia ma też swój ciąg dalszy. Po kilkunastu latach Marcel Łoziński nakręcił „A gdyby tak się stało", film, w którym 18-letni już Tomek znowu przychodzi do parku. Widzi puste ławki, ale powracają wspomnienia...
Nostalgia dopadnie także widzów dokumentów: „Żeby nie bolało" (1998) i „Warszawa 94. Podróż sentymentalna" (1994). Bohaterkę „Żeby nie bolało" Łoziński odwiedził z kamerą po raz pierwszy w 1974 roku, towarzysząc dziennikarce „Polityki". Mieszkała na wsi z matką, prowadziła 13-hektarowe gospodarstwo, jeździła ciągnikiem, ale poza tym różniła się wszystkim od mieszkańców wioski. Wiodła samotne życie, w każdej wolnej chwili czytała, interesowała się teatrem, a jej marzeniem było obejrzenie „Mizantropa" w reżyserii Zygmunta Hübnera. Prowokowana przez dziennikarkę do wytłumaczenia, dlaczego nie chce wyjechać na stałe, z uśmiechem odpowiadała, że jest na swoim miejscu. Po 24 latach podobne pytania zadała bohaterce dziennikarka „Gazety Wyborczej". Znalazła ją w tej samej wiosce, tylko już całkiem samotną, bo zmarła matka.