Na ekrany wchodzi Rzeź Romana Polańskiego

Roman Polański zekranizował popularną sztukę Yasminy Rezy „Bóg mordu". Efekt – od piątku w polskich kinach. Film oceniają Barbara Hollender i Małgorzata Piwowar

Publikacja: 17.01.2012 17:08

Roman Polański i Kate Winslet na planie filmu „Rzeź” (fot. SPI Film Studio)

Roman Polański i Kate Winslet na planie filmu „Rzeź” (fot. SPI Film Studio)

Foto: SPI

Prawda lepsza niż 3D

Pro: Barbara Hollender

To wciągający, piekielnie inteligentny film. Wiwisekcja współczesnej rodziny i zachodniej kultury.

Zobacz fotosy z filmu


W otwierającym „Rzeź" kadrze grupka dzieci bawi się w parku. W czasie szamotaniny jeden z chłopców uderza drugiego kijem. Zaraz potem widzimy cztery osoby piszące oświadczenie. Rodzice napastnika Penelope i Michael Longstreet (Kate Winslet i Christoph Waltz) odwiedzają Nancy i Alana Cowenów (Jodie Foster i John C. Reilly), których syn stracił w bójce dwa zęby. Obie rodziny chcą elegancko załatwić sprawę. Zaczynają rozmawiać przy kawie i szarlotce.

„Bóg mordu" zachwyca na scenach świata

Jednak kurtuazyjna wizyta zamienia się w koszmar. Przy stole, na którym obok wazonu z tulipanami leży album z malarstwem Oskara Kokoschki, narastają agresja i hipokryzja. Opadają maski, z ludzi wychodzą demony. Niespełnienie, fałsz, niechęć. Linia frontu nie zawsze przebiega pomiędzy małżeństwami. Spirala rozkręca się, wybuchają skrywane konflikty rodzinne, wzajemne pretensje, niedomówienia. Po szklaneczce whisky jak bańka mydlana pęka mit mieszczańskiej, kulturalnej poprawności. Penelope utopi w wazonie komórkę, z którą nie rozstaje się jej mąż, poniżany przez żonę Alan wykrzyczy swój bunt, ktoś jęknie, że „małżeństwo to największy horror, jaki Bóg zesłał człowiekowi".

Roman Polański zekranizował sztukę Yasminy Rezy „Bóg mordu". I choć wszystko dzieje się w półtorej godziny, w jednym mieszkaniu, nie ma w filmie teatralności. Autor „Matni" umie budować napięcie w klaustrofobicznych sytuacjach. Reżyseruje „Rzeź" z aptekarską precyzją, popis gry dają aktorzy, a kamera Pawła Edelmana z wyczuciem prowadzi widza przez to pobojowisko.

Błyskotliwe dialogi budzą śmiech, który zamiera na ustach. Dzieci się ze sobą pogodzą, ale jak po tym niesmacznym wieczorze mają żyć dorośli? To, w co wierzyli – możliwość porozumienia z innymi, solidarność rodzinna, nawet sztuka czy kariera – runęło jak domek z kart. Ale może po prostu prześpią się, rano wypiją kefir i wymażą z pamięci poprzedni dzień? Wrócą do własnych spraw. I codziennej samotności, bo przecież także o niej jest „Rzeź".

Znakomity film. Polański przypomniał, że w kinie nie potrzeba 3D, żeby przykuć uwagę widza.

Oszustwa zawodowca

Kontra: Małgorzata Piwowar

Mnie ten film nie zachwyca. "Rzeź" to zgrabnie skrojona, lecz mało odkrywcza opowiastka o dwóch małżeństwach. Jednak skoro sztuka Yasminy Rezy odniosła sukces na scenie, widocznie Polański uznał, że kameralny film też da się z niej zrobić.

Przede wszystkim błaha jest treść. Nie uwierzę, że dorosły człowiek nie zdaje sobie sprawy, że maski są codziennym rekwizytem, pod którym skrywamy gorycz, rozczarowanie, niezadowolenie i – prawdę o sobie. Odkrycie, że tzw. elity lub aspirujący do nich mają nienaganne maniery tylko na pokaz, należy raczej do kanonu oczywistości. Ta sprawnie opowiedziana, lecz drugorzędna historyjka o ludzkich słabościach i zakłamaniu – nie porusza. ani nie boli. Nie zburzy spokoju i nie zakłóci snu. A powinna, jeśli miałaby być ważna.

Nie pozostaje z tej opowieści w pamięci zbyt wiele, może poza dwiema scenami: eksplodującą wymiotami Kate Winslet i tą samą aktorką topiącą komórkę męża w wazonie. Ale i te dramaturgiczne kontrapunkty są tylko przewidywalnymi zdarzeniami.

W filmie Polańskiego bardziej zajmujący jest sposób jego realizacji niż treść, jaką przekazuje. W ten sposób obraz dołącza do wielu innych nakręconych w celach stricte komercyjnych. Nie wątpię bowiem, że publiczność będzie chciała zobaczyć dawno u nas niewidzianą Jodie Foster, zawsze chętnie oglądaną Kate Winslet i – wreszcie – ocenić formę Polańskiego. Jednak estetyzujące ozdobniki nie zapełnią pustki ani nie zaspokoją głodu prawdziwej sztuki, która daje coś więcej, a wręcz potrafi zmienić nasze życie.

W "Rzezi" monologi i dialogi służą aktorskim popisom. Lecz to popis sam w sobie. Wierzę, że cała czwórka aktorskich prymusów bawiła się przy tej pracy świetnie i że była to także przyjemność dla reżysera. I gdyby był nim jakiś aspirujący, mało znany młodzik, można by uznać, że się dobrze zapowiada. Lecz stary wyjadacz Roman Polański świetnie wie, jakie ingrediencje i w jakich proporcjach wymieszać, by widzowie mieli wrażenie, że otwiera przed nimi nowe drzwi. I tylko przykro, że, niestety, tego nie czyni.

„Bóg mordu" zachwyca na scenach świata

Sztuka „Bóg mordu", uznawana przez publiczność i krytykę za najlepszy tekst Yasminy Rezy, odniosła spektakularne sukcesy sceniczne.

Od 2006 roku utwór wystawiono kilkadziesiąt razy na prestiżowych scenach, m.in. w Schauspielhaus w Zurychu, w Berliner Ensemble czy na Broadway'u. W marcu 2008 roku na West Endzie w obsadzie znalazł się m.in. Ralph Fiennes, zaś we francuskiej produkcji w Theatre Antoine, którą reżyserowała sama autorka, Isabelle Huppert.

Surowi krytycy z „The Guardian" i „Timesa" przyznali utworowi Rezy po cztery na pięć gwiazdek. „Bóg mordu" zdobył też wiele liczących się nagród teatralnych, w tym Tony Awards (Najlepsza Sztuka) i Laurence Olivier Award (Najlepsza Nowa Komedia) w 2009 roku.

W Polsce sztuka grana jest aż w ośmiu teatrach. Najczęściej jako typowa komediofarsa. Prapremierę w Teatrze im. Słowackiego w 2010 roku przygotował Marek Gierszał, polski reżyser, aktor teatralny i filmowy pracujący na stałe w Berlinie. Spektakl idealnie wpasował się w oczekiwania Festiwalu Komedii Talia, gdzie otrzymał Grand Prix. W Zabrzu zaś autorkę uznano za najlepszego dramaturga Festiwalu Dramaturgii Współczesnej. Marek Gierszał powtórzył  inscenizację rok później w Teatrze Polskim w Szczecinie. W podobnej tonacji zrealizował spektakl Henryk Adamek w Teatrze Śląskim.

Katarzyna Kalwat przed premierą „Boga mordu" w Teatrze Powszechnym w Łodzi zwróciła uwagę, że to, co napisała Reza, jest lustrzanym odbiciem konfliktów politycznych, wzajemnego szczucia się, zawierania sojuszy, eskalacji przemocy. „W finale już nikt nie wie, w czym był problem i jakie było jego źródło" — powiedziała reżyserka.

Znakomitą inscenizację „Boga mordu" przygotowała w warszawskim Ateneum Izabella Cywińska. Sprawnie żonglując elementami dramatu, komedii i groteski przypomniała, że w życiu nic nie jest jednoznaczne. Mottem tego wielowymiarowego, cieszącego się dużym powodzeniem spektaklu z gwiazdorskim udziałem Artura Barcisia i Krzysztofa Tyńca, którym towarzyszą Sylwia Zmitrowicz i Barbara Prokopowicz mogłyby być słowa Woody'ego Allena: komedia to tragedia, która przydarzyła się komuś innemu.

Sztuka grana jest też w Jeleniej Górze i Bielsku-Białej a od 14 stycznia — w Teatrze Miejskim w Gdyni w reżyserii Tomasza Mana.

Jan Bończa-Szabłowski

Prawda lepsza niż 3D

Pro: Barbara Hollender

Pozostało 99% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu