Upadał kilkakrotnie. Po raz pierwszy jeszcze w latach 80., na początku podboju Hollywood, gdy okazało się, że sława zdobyta w Australii dzięki rolom w "Mad Maksie" i "Gallipoli" nie wystarcza do przebicia się za oceanem. Frustrację uśmierzał alkoholem. Uratowała go żona, wiara i megahit "Zabójcza broń".
Po raz drugi Mel Gibson znalazł się na krawędzi w 2006 r., kiedy obrzucał antysemickimi wyzwiskami policjantów aresztujących go za jazdę po pijanemu. Zdjęcie zamroczonego Mela Gibsona obiegło wtedy świat. Doświadczył upokorzenia na skalę globalną. I może dlatego oprócz oburzenia wzbudził w Hollywood współczucie. Jednak ostatecznie sięgnął dna w 2010 r., gdy pobił narzeczoną i groził jej śmiercią, używając przy okazji wymyślnych przekleństw w stosunku do Afroamerykanów i Latynosów.
Wchodzący na ekrany "Dorwać gringo" Adriana Grunberga ma być zapewne po części formą pokuty za tamte wydarzenia. Gibson napisał do niego scenariusz, zagrał główną rolę i go wyprodukował. Niewykluczone również, że na planie kierował poczynaniami reżysera debiutanta.
Aktor wcielił się w Drivera, weterana przestępczego fachu, który po nieudanym skoku trafia do meksykańskiego więzienia. Zakład karny przypomina państwo w państwie, w którym obowiązuje jedynie prawo dżungli. Driver musi więc szybko się nauczyć, z kim trzymać, a kogo unikać. Jednak jego celem nie będzie jedynie przetrwanie, ale również ocalenie przed bezwzględnymi bandytami pewnego chłopca.
Ten wątek znalazł się w filmie nieprzypadkowo. Broniąc na ekranie latynoskiego dziecka, Gibson próbuje zaznaczyć, że nie ma uprzedzeń wobec żadnych grup etnicznych. Tylko czy po ostatnich dwóch skandalach ktoś mu jeszcze uwierzy?
Hollywood traktuje go jak trędowatego. W Stanach film nie miał kinowej premiery, dystrybutor zażądał bowiem pokrycia przez Gibsona kosztów wprowadzenia "Dorwać gringo" na ekrany. Na dodatek studio Warner Bros. wstrzymało pracę nad produkcją Gibsona o Judzie Machabeuszu - żydowskim przywódcy powstania przeciwko Seleucydom. Fabuła miała poprawić wizerunek aktora w oczach żydowskiej mniejszości w Stanach. Plan nie wypalił, gdy scenarzysta filmu Joe Eszterhas pokłócił się z gwiazdorem, zarzucając mu antysemityzm.
Obraz upadku Gibsona dopełniają klęski kasowe ostatnich dwóch filmów z jego udziałem "Furii" oraz "Podwójnego życia". Odwróciła się od niego branża, stracił publiczność.