Kino zaczęło nową przygodę

Wybitny operator Sławomir Idziak o pasjonujących możliwościach, jakie sztuce filmowej daje technologia 3D

Publikacja: 02.03.2013 15:00

Sławomir Idziak, ur. w 1945 r. Twórca zdjęć do ok. 60 filmów, m.in. Zanussiego, Kieślowskiego i Wajd

Sławomir Idziak, ur. w 1945 r. Twórca zdjęć do ok. 60 filmów, m.in. Zanussiego, Kieślowskiego i Wajdy. Od 20 lat pracuje głównie za granicą. Nominowany do Oscara za zdjęcia do „Helikoptera w ogniu” Scotta. Za „Pragnę cię" Winterbottoma otrzymał nagrodę na festiwalu w Berlinie. Autor zdjęć do pierwszej polskiej produkcji w 3D „1920 Bitwa warszawska” (na fot. na planie tego filmu)

Foto: Fotorzepa, Przemek Wierzchowski

Ang Lee był jednym z triumfatorów tegorocznej gali Oscarów. Nakręcone przez niego w technologii 3D „Życie Pi" dostało cztery statuetki, w tym za zdjęcia, uznano go za najlepszego reżysera. A jak pan ocenia ten film?

Sławomir Idziak:

Dla mnie największym osiągnięciem Anga Lee jest to, że w ogóle udało mu się przenieść powieść Yanna Martela na ekran. Czytając ją, myślałem, że to niemożliwe, zbyt wiele dzieje się tam w wyobraźni czytelnika. A jednak Lee gładko przechodzi od filmu psychologicznego do bajki o wielkiej urodzie, zdjęcia w 3D zaś niewątpliwie mu w tym pomagają.

Sukces Anga Lee ma nas przekonać, że ta technika przestała być modną, chwilową zabawką i staje się przyszłością kina?

Głęboko wierzę, że ta technologia będzie się rozwijać i nie zniknie z rynku. Dzisiaj już, kupując nowy telewizor, ludzie na ogół wybierają odbiorniki z 3D. Będzie więc istniało zapotrzebowanie na programy i filmy realizowane w trójwymiarze.

Zyskujemy zupełnie nowe możliwości opowiadania. Dzięki 3D intensywne emocje wracają

Co 3D oznacza, pana zdaniem, dla kina?

To ogromnie interesujący rozdział w rozwoju filmowego języka. Zyskujemy zupełnie nowe możliwości opowiadania o rzeczywistoś ci. W kinie wiele efektów się zdewaluowało. Nikt już nie przeżywa ucieczki samochodem po ulicach miasta ani nie odczuwa lęku przestrzeni, gdy bohater stoi na krawędzi dachu. Zapis w 3D sprawia, że intensywne emocje powracają.

Są jednak artyści, którzy tej zabawki nie uznają. Sophia Coppola powiedziała mi, że 3D zupełnie jej nie interesuje. Tak można kręcić wielkie widowiska i bajki dla dzieci, ale nie dramaty, w których wizualne sztuczki odwracają tylko uwagę od prawdziwych problemów.

A z drugiej strony sięgają po 3D najwięksi reżyserzy świata: Ridley Scott, Martin Scorsese, James Cameron czy Tim Burton. I w żadnym ich wywiadzie nie przeczytałem, by byli rozczarowani.

Oni kręcą superprodukcje, a może przestrzenne zdjęcia naprawdę nie pasują do skromniejszych filmów?

Kino akcji i przygody rzeczywiście zyskuje najwięcej, ale myślę, że obrazy psychologiczne też mogą i będą na 3D korzystać. Siła zbliżenia w 3D jest znacznie większa niż w 2D, ponadto mamy do dyspozycji przestrzeń przed i za ekranem. Można jej użyć na przykład tak, jak w teatrze proscenium. Aktor ma wówczas inny rodzaj kontaktu z widownią. Kino 3D dopiero czeka rozwój własnego języka. Jesteśmy na razie na poziomie podstawowym korzystania z tej techniki.

Nie boi się pan, że efekty specjalne zaczną dominować nad wartościami artystycznymi? A sztuki filmowej nie daje się oszukać. „1920 Bitwie Warszawskiej" nie pomogły pana piękne zdjęcia w 3D.

Nie chcę się już wypowiadać na temat „Bitwy...". Pracowałem przy tym filmie bardzo ciężko, starając się, żeby zdjęcia były w nim jak najlepsze. I dla mnie, jako człowieka kamery, była to ważna próba. A gotowe dzieło każdy ma prawo ocenić.

Jakim wyzwaniem jest dla operatora praca w 3D?

Dla mnie pasjonującym, bo pociągają mnie wszelkie eksperymenty.

I nie denerwuje pana, że obraz nie zawsze jest doskonały?

Kiedy pojawiła się barwna taśma, trudno było pierwsze filmy oglądać. Kolor był ohydny, a wszyscy aktorzy wyglądali jak Indianie. Po latach nie wyobrażamy sobie w kinach filmu czarno-białego, chyba że twórcy uczynią z tego środek artystycznego wyrazu jak Michael Hazanavicius w „Artyście".

A czy technologia 3D nie sprawia, że operator przestaje być najważniejszym ekspertem w sprawie obrazu?

Pod koniec ery filmu negatywowego rzeczywiście osiągnęliśmy tak wysoki poziom umiejętności i mieliśmy tak doskonałe narzędzia, że nie potrzebowaliśmy pomocy żadnych inżynierów. Pojawienie się 3D sprawiło, że znów jesteśmy zależni od innych, od różnego rodzaju techników od manipulacji obrazem. Produkcja i postprodukcja filmów 3D są bardziej skomplikowane niż filmu 2D. Operator określa swoje życzenia, ale realizowane są one dzięki specjalistom. Niezależnie od coraz bardziej skomplikowanej machiny postprodukcyjnej w filmach 2D w filmie 3D pojawił się nowy zawód – sterografer. To on odpowiada za „uprzestrzennienie" filmu, za to, jak będziemy przeżywać przestrzenność filmu w kinie. Ale te wszystkie problemy są chorobą wieku dziecięcego. Za kilka lat będziemy realizowali filmy 3D bardzo sprawnie.

Jest to jednak technologia dużo droższa niż tradycyjna.

Nie aż tak droga, jak się powszechnie uważa. W Polsce jej ojcem chrzestnym jest Andrzej Waluk, który 14 lat temu kupił rosyjski aparat 3D i fotografował nim. Potem przerzucił się do filmu i sam zaczął tworzyć narzędzia. Zdjęcia w 3D wykonuje się dwiema kamerami, które umieszczone są w tzw. rigu, pozwalającym zależnie od odległości, użytych obiektywów i innych parametrów osiągnąć określony efekt 3D. Waluk buduje takie rigi, kosztują 10–20 procent tego, ile trzeba za nie zapłacić na świecie. Podobnie jak on wierzę, że zdjęcia do filmu 3D nie powinny być droższe od tradycyjnego filmu 2D więcej niż o 20–25 procent.

Skoro mówimy o pieniądzach: często słyszy się opinię, że amerykańscy producenci kochają 3D, bo – choć więcej kosztuje – zwiększa też zyski.

Z takimi stwierdzeniami trzeba już być ostrożnym. Kiedyś rzeczywiście mówiło się, że 3D to skrót trzykrotnego zysku, czyli „dolar, dolar, dolar". Dzisiaj jednak widz nie pójdzie na każdy film 3D. Niektórzy wręcz się do tej technologii zniechęcili, zresztą głównie z winy kin. Przy filmach trójwymiarowych zakładamy czarne okulary, które zabierają pewną ilość światła. Poziom światła, który wystarcza dla 2D, dla technologii 3D jest niewystarczający. Tymczasem lampy w nowoczesnym projektorze kosztują bardzo drogo, a wymagająca wysokiego amperażu technologia 3D wydatnie skraca ich życie. Właściciele kin niechętnie doświetlają więc obraz i widzowie się skarżą, że wszystko jest zbyt ciemne. Ze względów higienicznych nie każdy lubi też konieczne przy projekcji 3D okulary. No i wreszcie budynki kinowe często nie nadają się do wyświetlania filmów w 3D.

To znaczy?

W sali kinowej każdy ogląda trochę inny film. Jeśli siedzisz daleko od ekranu, pewne obiekty wydłużają się, jeśli siedzisz w pierwszym rzędzie – skracają. Dlatego duże, głębokie sale nie nadają się do takich projekcji. Premiera „Bitwy Warszawskiej" w Teatrze Wielkim była błędem. Widzowie znajdowali się tam za daleko od niewielkiego ekranu i oglądali fałszywy obraz. Nie pomogło nawet zwiększenie siły światła. Efekt i tak był kiepski. Ale raz jeszcze powtarzam: to są choroby wieku dziecięcego. Za jakiś czas znajdzie się na nie lekarstwo.

A operatorzy też mają szansę odzyskać pełną kontrolę nad obrazem?

Oczywiście, już zaczynają powstawać kamery, zawierające w jednym obudowaniu dwa obiektywy. Gdy się udoskonalą, znikną rigi. Trzeba jednak dopasować do nowych wymagań systemy szkolenia. Młody człowiek w szkole filmowej powinien myśleć o przyszłości.

Uczestnicy pana obozów Film Spring Open chcą uczyć się 3D?

Bardzo. Oni wiedzą, że ta technologia będzie się rozwijała i robienie prób, nawet niedoskonałych, jest konieczne. Przez dwa lata prowadziliśmy kursy 3D. A w 2012 roku uczyniliśmy kolejny krok i rozpoczęliśmy temat interakcyjności. W kinie trzeba nadążać za nowoczesnością.

A jednak, choć w Stanach powstaje coraz więcej filmów w trójwymiarze, w Europie czuje się w tej dziedzinie regres.

Europa generalnie cierpi na brak środków, jej decydentom zaś brakuje wyobraźni i odwagi. Zamiast promować tę technologię i spowodować, że tu powstanie jej centrum, hamują jej rozwój.

Kilka razy stawał pan za kamerą nie tylko jako operator, lecz także jako reżyser. Czy gdyby dzisiaj przygotowywał się pan do własnego filmu, chciałby pan go zrobić w 3D?

Oczywiście. Naprawdę uważam, że w ten nowy rozdział możliwości kina warto inwestować.

Ang Lee był jednym z triumfatorów tegorocznej gali Oscarów. Nakręcone przez niego w technologii 3D „Życie Pi" dostało cztery statuetki, w tym za zdjęcia, uznano go za najlepszego reżysera. A jak pan ocenia ten film?

Sławomir Idziak:

Pozostało 97% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów