Historia papieża, który nie chce być papieżem w kontekście wydarzeń w Watykanie nabrała nowych znaczeń.
— To zadziwiające, że Nanni przewidział wydarzenia, które miały się zdarzyć za kilka lat — mówi w wywiadach Domenico Procacci, producent „Habemus papam". — Przecież nigdy wcześniej w historii, taka abdykacja nie zdarzyła się. Moretti stworzył też wiele scen, których klimat przypomina to, co działo się w ostatnich dwóch tygodniach w stolicy papieskiej. Na przykład po wyborze, w czasie błogosławieństwa Urbi et Orbi, Franciszek zwrócił się do wiernych zgromadzonych na placu świętego Piotra „Módlcie się za mnie". To była niezwykła prośba, bo dotąd bywało odwrotnie - to papież modlił się za wiernych. Tymczasem w końcówce filmu bohater Morettiego też poprosił ludzi o modlitwę za niego.
Film wszedł z powrotem na ekrany we Włoszech, ale też pojawił się w kinach w Nowym Jorku. Już w chwili rezygnacji Benedykta „Habemus papam" znalazł się na iTunes, a w Europie sprzedano do dziś ponad 10 tysięcy płyt DVD z tym filmem.
Włosi nie byli jedynymi producentami filmowymi, którzy postanowili odciąć kupony od watykańskich wyborów. Już w czasie konklawe szefowie Sony przypomnieli widzom o filmach „Kod da Vinci" i „Anioły i demony". W komunikacie prasowym pisali: „Czas, w którym kardynałowie wybierają papieża, jest wręcz idealny, by przypomnieć sobie obrazy z podwójnym laureatem Oscara Tomem Hanksem, zrealizowane przez innego laureata Oscara Rona Howarda na podstawie bestsellerowej książki Dana Browna."
No, cóż, każda okazja jest dobra do autoreklamy. „The show must go on".