Warto obejrzeć obydwa filmy, bo w całkowicie różny sposób kreślą portret nowego przywódcy katolickiego świata. Polska ekipa telewizyjna ostatnie tygodnie spędziła w Watykanie. Autor filmu, Krzysztof Tadej, zebrał tam wypowiedzi Polaków, którzy znali wcześniej papieża Franciszka, jeszcze jako argentyńskiego biskupa, a także tych, którym było dane zetknąć się z nim już jako papieżem. Podkreślają jego skromność, ubóstwo i pokorę. Jedyna polska obywatelka Watykanu, Magda Wolińska-Riedi, opowiada o rozmowach papieża Franciszka z pilnującymi go gwardzistami, o bezpośredniości i bezpretensjonalności zdumiewającej otoczenie. Wszyscy występujący w filmie podkreślają prostotę nowego papieża, jego wiarę w potęgę modlitwy, miłosierdzia, wybaczania. Hierarchowie kościelni mówią o głoszonych przez niego homiliach - nieskomplikowanych, lecz ważnych. Przypominają też, że jako biskup Buenos Aires powtarzał, że trzeba wychodzić do ludzi i wcale tego nie zaprzestał w Watykanie. Nieprzewidywalne zachowania Franciszka są przedmiotem troski jego ochrony...
O papieżu opowiadają m.in.: kard. Zenon Grocholewski - prefekt Kongregacji Nauki Wiary, abp Józef Michalik - przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Zygmunt Zimowski - przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia, ks. Paweł Ptasznik - kierownik Sekcji Polskiej i Słowiańskiej Sekretariatu Stanu, Hanna Suchocka - ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, ks. Dariusz Kowalczyk - dziekan wydziału teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, Grzegorz Gałązka - fotograf, autor ponad miliona zdjęć Jana Pawła II i Benedykta XVI, Włodzimierz Rędzioch - rzymski korespondent tygodnika „Niedziela".
Z kolei film „Papież Franciszek I: droga do Watykanu". zrealizowany przez ekipę National Geographic, jest przede wszystkim historią Jorge Mario Bergoglio, zanim został wybrany głową Kościoła.
Autorzy dokumentu pojechali do Argentyny. Tam udali się do domu we Flores, podmiejskiej dzielnicy Buenos Aires, w którym Bergolio urodził się w 1936 roku. Miał pięcioro rodzeństwa, a jego ojciec, włoski imigrant, pracował na kolei. Na życie Jorge Mario decydujący wpływ wywarła ponoć babcia. Miał 21 lat, gdy wyjechał do kolegium jezuickiego. Kiedy piastował wysokie stanowiska w zakonie - w latach 60. i 70. XX wieku - Argentyna była pogrążona w politycznych zawirowaniach. Do godności kardynalskiej wyniósł go Jan Paweł II, co jednak nie skłoniło go do częstszych wizyt w Rzymie. Uważał, że w rodzinnym kraju ma więcej do roboty. Na spotkaniu z biskupami Ameryki Łacińskiej powiedział kiedyś: „Żyjemy w części świata, gdzie panuje największa nierówność społeczna. Zrobiono tu najwięcej dla rozwoju gospodarczego, ale najmniej dla zniesienia ubóstwa". Sam też żył według tych zasad: mieszkał w jednopokojowym mieszkaniu, do pracy jeździł autobusem i rozmawiał ze spotkanymi ludźmi jak z sąsiadami. W Watykanie po swoim wyborze powiedział, że chciałby, by Kościół był ubogi i dla ubogich. Podobno odrzucił tradycyjny szkarłatny ornat oblamowany futrem gronostaja mówiąc: „karnawał już się skończył". Stwierdził też, że gabinet papieski jest dla niego za duży. Miał powiedzieć: „tu się zmieści 300 osób".
Ekipa pokazała też życie Watykanu od kulis.