Tytuł „Madryt 1987" sugeruje kino polityczne nawiązujące do konkretnych zdarzeń. Nic bardziej mylnego. Od śmierci generała Franco minęło już 12 lat, przemiany społeczno-polityczne przebiegały bez wielkich wstrząsów. Bardziej widoczne, wręcz przełomowe zmiany dotyczyły sfery obyczajowej. Miłość, seks, cielesność – o tym znów można było mówić bez zahamowań.
Upalnego dnia 1987 r. w madryckiej kawiarni spotyka się dwoje ludzi, których dzieli wszystko: wiek, doświadczenia życiowe i zawodowe, a zwłaszcza cel spotkania. Sześćdziesięcioparoletni Miguel (José Sacristán) to wpływowy komentator polityczny, którego opinie wstrząsnęły niejednym rządem. Angela (Maria Valverde) jest studentką dziennikarstwa, do zaliczenia roku potrzebuje wywiadu ze znaną osobistością.
On, niespożyty mimo wieku uwodziciel, zamierza ją uwieść, ona czuje jego intencje, ale liczy, że i bez tego wywiad dostanie. Przyjmuje więc wizytę w pracowni, którą udostępnił przyjaciel malarz. Złośliwy los połączy ich na wiele godzin nagich w łazience, której drzwi się zatrzasnęły. On początkowo nie traci rezonu, zasypuje ciętymi ripostami, dywaguje o literaturze, polityce, miłości, wreszcie nieuchronności upływu czasu.
Powoli przystosowują się do sytuacji, a nagość przestaje być ważna. Widz łatwo nie ma: kontrast między piękną, wspaniale zbudowaną dziewczyną a nieapetycznym ciałem starca to doświadczenie traumatyczne. Trwające zaś ponad półtorej godziny rozmowy bohaterów to zbyt długo, by przez ten czas utrzymać w napięciu uwagę widza. Nuda zamienia się w zniecierpliwienie...
Warto dodać, że David Trueba jest bratem reżysera Fernanda Trueby, nagrodzonego Oscarem za „Belle epoque". Karierę zaczynał jako producent, scenarzysta, a nawet aktor, by ostatecznie zająć się reżyserią. Rozgłos przyniosła mu adaptacja rozrachunkowej powieści Javiera Carcasa „Żołnierze Salaminy". „Madryt 1987" to jego czwarty, tym razem w pełni autorski film.