Wenecja 2013 - premiera filmu Wałęsa. Człowiek z nadziei

Wenecja 2013. Światowa premiera oczekiwanego filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei" to z pewnością początek dyskusji o nim – pisze Barbara Hollender z Wenecji

Publikacja: 05.09.2013 17:48

Robert Więckiewicz jako Lech Wałęsa w scenie z filmu

Robert Więckiewicz jako Lech Wałęsa w scenie z filmu

Foto: ITI CINEMA

Andrzej Wajda zrobił film ważny. Zwłaszcza teraz, gdy świat początki kruszenia się bloku komunistycznego coraz częściej utożsamia z upadkiem muru berlińskiego, a nie z polskim Sierpniem '80.

Specjalnie dla "Rz" - Agnieszka Grochowska

?– „Wałęsa" to najtrudniejszy temat, z jakim zmierzyłem się w ciągu swojej 55-letniej kariery – mówił na festiwalu w Wenecji Andrzej Wajda. Na ekranie fragment starej Polskiej Kroniki Filmowej. Defilada w Moskwie z okazji 58. rocznicy Rewolucji Październikowej. I od razu wiadomo, gdzie jesteśmy: w bloku sowieckim. I rok 1981. Przez szare ulice Gdańska Oriana Fallaci jedzie na wywiad z Wałęsą. Tuż za jej samochodem suną „opiekunowie" z aparatami fotograficznymi i podsłuchowymi. Wjeżdżają w wielkopłytowe blokowisko na Zaspie. W mieszkaniu Wałęsy zamęt. Dzieci biegają, Danuśka podaje mężowi krawat. Ten ze złością go odrzuca, „Wrobiliście mnie w tę babę" – krzyczy do żony.

Obrona bohatera

Zaraz potem powie do Fallaci: „Jestem prostym robotnikiem, ale nie mam kompleksów. Ani wobec generałów, ani wobec polityków ani wobec pani. I pierwsze pytanie stawiam ja: czy ja na tym wywiadzie zyskam, czy stracę?" Andrzej Wajda nigdy nie ukrywał, że na jego filmie przywódca „Solidarności" może tylko zyskać. Kilka lat temu część polityków i dziennikarzy zaczęła niszczyć mit Lecha Wałęsy, rzucając oskarżenia o współpracę z UB i wyciągając teczkę tajnego agenta o pseudonimie Bolek. To wtedy oburzony mistrz, który po „Katyniu" żegnał się z kinem politycznym, powiedział jak Wałęsa: „Nie chcę, ale muszę".

Zobacz galerię zdjęć

Dotąd – zapełniając białe plamy polskiej historii – Wajda robił filmy o ludziach wplątanych w tryby dziejów. Teraz chciał opowiedzieć o człowieku, który zmienił świat. O prostym robotniku ze stoczni, który wyrósł najpierw na ludowego trybuna, a potem na przywódcę narodu. – Wałęsa jest bohaterem swojego czasu – mówi Wajda. – Cenimy ze scenarzystą Januszem Głowackim to, co zrobił, bo nikt inny tego zrobić nie mógł. Władza socjalistyczna mogła rozmawiać tylko z robotnikami. Na temat pieniędzy. Dopiero potem postulaty rozszerzyły się. I tylko robotnicy mogli stworzyć „Solidarność".

– To człowiek prosty, a jednocześnie genialny – dodaje Janusz Głowacki. – Dokonał rzeczy niezwykłej, po tym, co stało się w Polsce, zaczął walić się komunizm.

Opowieść paradokumentalna

Rozmowa z Orianą Fallaci, która odbyła się w marcu 1981 roku, stała się motywem przewodnim tego filmu. Podobno włoska dziennikarka spędziła w mieszkaniu Wałęsów dwa dni. Trudne dwa dni, bo oboje nie przypadli sobie do gustu. On nazwał ją „pyskatą, namolną babą", ona uznała go za próżnego, nadętego ignoranta. Ale uszanowała rolę, jaką odegrał w historii świata.

„Wałęsa. Człowiek z nadziei" przypomina paradokument. – Nie mieliśmy wątpliwości, że film powinien zaczynać się w roku 70., a skończyć 15 listopada 1989 roku, gdy w Kongresie Stanów Zjednoczonych prezydent wygłasza słynne przemówienie, zaczynające się od słów „My, naród" – przyznaje Andrzej Wajda.

Rok 70. to stocznia i strajk, podczas którego młody elektryk chce powstrzymać robotników przed wychodzeniem na ulicę. To także zatrzymanie i ubek podsuwający do podpisania papiery. „Co, nie chcecie przestrzegać prawa i konstytucji? – słyszy od niego Wałęsa, a także to, że będzie przychodzić na konsultacje: „Jak nie podpiszecie, to za pięć lat dowiecie się, czy urodził wam się syn czy córka". Potem, na porodówce w szpitalu, Wałęsa będzie się tłumaczył żonie: „Jak powiedzieli, że zrobią coś złego tobie albo dziecku, to wszystko bym podpisał". Po latach przyzna, że to był jego błąd.

Nie jest łatwo w dwóch godzinach zawrzeć 20 lat burzliwej historii. Wajda utrwalił najważniejsze wydarzenia z życia Wałęsy i Polski. Na zebraniu w stoczni butny robotnik sprzeciwiając się uchwaleniu kar finansowych za niewykonanie planu, wykrzyczy „Gierek nas oszukał". To początek jego dorastania do roli przywódcy.

Są w filmie obrazy, które dobrze znamy: powstanie KOR, głodówka, podczas której Wałęsa rzuca młodym inteligentom: „Diagnozy macie słuszne, tylko robicie wszystko do dupy". Telewizyjna transmisja z wizyty papieskiej i słynne słowa Jana Pawła II „Niech zstąpi Bóg i odmieni oblicze ziemi. Tej ziemi. ". I Sierpień '80: skok przez bramę, Henryka Krzywonos zatrzymująca tramwaj, 21 postulatów, powołanie na ekspertów Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego, wreszcie Wałęsa podpisujący porozumienie z rządem olbrzymim piórem z wizerunkiem papieża. Potem stan wojenny. Jedna z najlepszych scen filmu – zatrzymania Wałęsy 13 grudnia, niechęć wieśniaków po drodze („To przez ciebie to wszystko"), internat w Arłamowie, wzruszające ujęcia pokazujące triumfalny powrót do domu. Okrągły stół.

Życie prywatne

Andrzej Wajda łączy znakomite zdjęcia Pawła Edelmana z materiałami archiwalnymi. Chwilami stapiają się one w jedną całość tak, że widz przestaje je rozróżniać. Jest to możliwe także dlatego, że Robert Więckiewicz po charakteryzacji jest niemal sobowtórem Wałęsy. Ma jego rysy, sposób poruszania się, gestykulacji, mówienia.

Ale oprócz scen paradokumentalnych jest również w tym filmie prywatny portret Lecha Wałęsy. W domu. Z Danutą i z każdym rokiem liczniejszą gromadką dzieci. Żona młodziutka, w pierwszej ciąży, wyrozumiała, dzielna, płacząca, gdy mąż traci pracę. I wściekła, gdy jej dom powoli zamienia się w miejsce zebrań i studio telewizyjne. „Ja jeszcze w koszuli, dzieci w betach, a kamera już bzyczy. Wstydu nie macie? Wynosić się wszyscy. Ale już!" – krzyczy w jednej ze scen, dorzucając do męża: „I ty też!"

„Mam żonę idealną raczej – mówi dziennikarzowi Wałęsa. – Z inną byłbym rozwiedziony albo martwy. A poza tym mam sześcioro dzieci, znaczy, że kochamy się dużo i dobrze". Zaś Danuta pytana, czy kiedyś zbuntuje się, bo męża nigdy w domu nie ma, odpowiada: „Tak, bo jestem coraz bardziej zmęczona". Zobaczymy ją potem, gdy odbiera Nagrodę Nobla i po powrocie wychodzi z lotniska upokorzona, po przeraźliwej kontroli osobistej. Tu też są motywy wiążące. Gdy Wałęsa wychodzi do strajkującej stoczni czy zostaje aresztowany w domu, zawsze zostawia żonie zegarek i obrączkę: „Sprzedasz, gdybym nie wrócił". W tej „prywatnej" części ekran żyje przede wszystkim dzięki kreacji Agnieszki Grochowskiej, która jest jednym z najjaśniejszych punktów filmu. Kiedyś Andrzej Wajda zapowiadał, że chce zamknąć swój tryptyk opowieścią o kobiecie. Grochowska udowadnia, że jako Wałęsowa byłaby w stanie unieść taki film. To mogłaby być arcyciekawa opowieść o najnowszej polskiej historii. – Myślałem o tym – przyznaje Wajda. – Najpierw trzeba było zrobić film o Wałęsie.

Bohater jednowymiarowy

Czego nie ma w tym filmie? Wielowymiarowego dramatu. Scenariusz błyskotliwego pisarza Janusza Głowackiego zmieniał się kilkanaście razy. A potem jeszcze na planie. Dziś w filmie jest humor, ale brakuje wejścia głębiej pod skórę populistycznego przywódcy, pokazania go w chwilach zwątpienia, załamania. Czy nie miał takich?

Film jest świetnie, płynnie zrealizowany, kilka scen zachwyca, kilka wzrusza, ale całość przypomina lekcję historii. Potrzebną, ale z pewnością podniosą się głosy krytyczne. Bo jest tu miejsce tylko dla Wałęsy. Wszystkie inne postacie „Solidarności" – Walentynowicz, Borusewicz, Gwiazda, Bujak, Krzywonos, Mazowiecki, Geremek, ledwo migną na ekranie, choć przecież Wałęsa nie zrobił Sierpnia zupełnie sam. Schematyczne są postacie ubeków.

W przeciwieństwie do poprzednich części nie powstała opowieść o meandrach władzy. Może dlatego, że zatrzymuje się na 1989 roku, nie dyskutując z mitem „Solidarności" ani Wałęsy? Wajda nie pyta, co zrobiliśmy z naszą wolnością. A czy bohater narodowy, który w czasie swojej prezydentury i potem, bywał atakowany i poniewierany, nie jest niebywałym tematem? W filmie, w rozmowie z Fallaci pada tylko jedno bolesne, prorocze zdanie: „Nie jestem człowiekiem dostosowanym do spokojnego czasu. I ci sami ludzie, którzy mnie teraz oklaskują, będą we mnie rzucać kamieniami".

Ale Andrzej Wajda, twórca niezwykle w Wenecji fetowany, zrobił film dokładnie taki, jaki chciał zrobić. O bohaterze. Tak postanowił zakończyć swój tryptyk. Kiedy oddajemy to wydanie do druku, nie ma jeszcze zagranicznych recenzji filmu, ale z kuluarowych rozmów wynika, że został dobrze przyjęty. Andrzej Wajda przypomniał, że nad Wisłą narodził się człowiek, który zmienił oblicze tej części świata. W czasach, gdy upadają wszystkie mity, ten jeden spróbował uratować. Być może czas pokaże, że – jak zwykle – miał rację.

Specjalnie Dla „RZ"

Agnieszka Grochowska

aktorka, w filmie gra Danutę Wałęsę

Kiedy dostałam tę propozycję, przestraszyłam się. Nagle do mnie dotarło, że mam być matką ośmiorga dzieci żyjącą w realiach, których nie znam. Najpierw musiałam sama uwierzyć, że mogę to zrobić. Zapytałam Andrzeja Wajdę, jak mam grać. Odpowiedział: „Widzę, że w pani jest siła. I o to chodzi". Jest niewiele archiwalnych materiałów z Danutą Wałęsą. W filmie znalazła się scena, kiedy do domu przychodzą dziennikarze, a ona leży łóżku. Odtworzyliśmy ją dokładnie. Są nagrania z lotniska, gdy pani Danuta wraca z Nagrodą Nobla. Przed zdjęciami rozmawiałam z nią. Dostałam dwa prezenty. Pierwszym była jej książka. Przeczytałam ją i pomyślałam: „Wyziera z niej silna, odważna kobieta, więc i mnie nie może paraliżować strach przed tym filmem".

Pani Wałęsowa to osoba silna i dumna, żyjąca dniem dzisiejszym, nierozpamiętująca, niepoświęcająca się. Ona po prostu jest, na co dzień radzi sobie z życiem. Wtedy została wrzucona w gorącą historię. Miała męża, którego mimo lęku umiała wypuścić z domu. Lech Wałęsa zawsze miał otwarte drzwi. I to jest najpiękniejsze. Myślę, że bez niej byłby kimś innym. On miał w sobie wolność mówienia rzeczy, których nikt nie chciał mówić. Ale miał też kobietę, która dała mu do tego prawo.

Praca z Andrzejem Wajdą była absolutnie wyjątkowa. Zdarzało się, że na planie zmieniał scenę, wszystko zaczynał od nowa. Jego otwartość była niebywała. Ale też weszłam w rzeczywistość, której nie znałam. I czuję wdzięczność do Lecha Wałęsy, że żyję dzisiaj w innym świecie.

b.h

Andrzej Wajda zrobił film ważny. Zwłaszcza teraz, gdy świat początki kruszenia się bloku komunistycznego coraz częściej utożsamia z upadkiem muru berlińskiego, a nie z polskim Sierpniem '80.

Specjalnie dla "Rz" - Agnieszka Grochowska

Pozostało 98% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu