Film Dahana to historia dojrzewania do roli żony, matki, władczyni. Moralizatorska, z przeraźliwie patetycznym happy endem. Wszystko jest tu zakłamane. Nie poznajemy prawdziwej Kelly – zakompleksionej dziewczyny, która w czasach hollywoodzkich zmieniała kochanków jak rękawiczki, a jej romanse, wybryki i ekscesy tuszowali bossowie studiów.
Nie widzimy potem jej samotności, a jedna czy dwie sceny, gdy Rainier na żonę krzyczy, nie oddają upokorzeń, jakie opisują jej biografowie. A wreszcie oglądamy konflikt między Rainierem i De Gaulle'em przedstawiony w sposób dziecinnie naiwny. Bo to jednak nie Grace Kelly uratowała niezależność Monako. Tak więc film Dahana poza piękną Kidman, wspaniałymi kostiumami i przepychem inscenizacyjnym oferuje jedynie bzdety do wyciskania łez.
Filmowe konflikty
W ubiegłym roku świat filmu obiegły plotki o konflikcie pomiędzy reżyserem Oliverem Dahanem a producentem. Harvey Weinstein chciał mieć amerykański, komercyjny hit, tymczasem Dahan próbował ponoć zrobić dramat o władzy.
Dzieci księżnej Monako – Karolina, Stefania i Albert Grimaldi zbojkotowały otwarcie festiwalu, zarzucając filmowi przekłamywanie historii, zarówno ich matki, jak i księstwa Monako. „To całkowita fikcja" – głosi oficjalny komunikat wydany przez biuro prasowe Alberta II. – Ten film nie powinien powstać – mówi Stefania w wywiadach. – Czytałam scenariusz, obejrzałam zwiastuny. Na pewno na niego nie pójdę.
– Nie ma znaczenia, czy dzieci Grace film obejrzą, czy nie – odparowuje Olivier Dahan. – „Księżna..." nie jest skierowana do nich.
A Thierry Fremaux na zarzuty odpowiada: