Mandarynki - recenzja filmu

„Mandarynki” to dowód, że w świecie nadchodzi czas kina gruzińskiego - pisze Barbara Hollender.

Aktualizacja: 05.06.2014 09:45 Publikacja: 05.06.2014 09:44

Lembit Ulfsak jako stary Ivo, „Mandarynki” od piątku na naszych ekranach Art-House

Foto: Art-House

Jest rok 1992. Wspierana przez Rosję Abchazja walczy o oderwanie się od Gruzji. Wojna nie oszczędza nikogo, weszła już do wiejskich domów. Także należących do Estończyków, którzy osiedlili się tu ponad wiek temu. Ale teraz opuszczają Abchazję w popłochu i wracają do kraju.

Zobacz galerię zdjęć

Czas wojny

W wyludnionej wsi, w której toczy się akcja „Mandarynek" Zazy Urushadzego, zostało tylko dwóch mężczyzn. Margus chce zebrać z drzew owoce. Jest plantatorem, to jego obowiązek. Stary stolarz Ivo robi dla niego skrzynki. Jego córka i wnuczka dawno opuściły Abchazję, on, wrośnięty w ziemię, na której się urodził, nie wyobraża sobie życia gdzie indziej. Z tym miejscem związane są jego wspomnienia, tu pochował żonę i syna.

Gdy w pobliżu dochodzi do strzelaniny, Ivo zajmuje się rannym Czeczenem, który jako najemnik walczył po abchaskiej stronie. Ale grzebiąc ciała pozostałych ofiar, orientuje się, że życie tli się jeszcze w ciężko rannym, nieprzytomnym Gruzinie. Też zabiera go do domu, kładzie na łóżko w drugim pokoju. „Kogo przytaszczyłeś, dziadku? – pyta Czeczen. – Pojebało cię? Nie masz co go kurować. I tak go zabiję".

Tak zaczyna się film 48-letniego Zazy Urushadzego. Czeczen Ahmed i Gruzin Niko są wrogami. Dzieli ich wszystko – światopogląd, religia, status społeczny, nawet rodzaj muzyki, w jakiej rośli i jaką lubią. Stoją po dwóch stronach barykady, nienawidzą się. Ale wylizują się z ciężkich ran pod jednym dachem. Staremu Ivo, który im obu uratował życie, przysięgli tylko tyle, że się nie pozabijają, dopóki są w jego domu.

Wyrwani śmierci, zabandażowani, skazani na siebie, zaczynają ze sobą rozmawiać. Powoli bariery pomiędzy nimi pękają. Także dzięki staremu Ivo, który stoi trochę z boku, nie uznaje podziałów. Ahmed i Niko to dla niego ludzie w gruncie rzeczy podobni do siebie. Każdy z nich ma swoje życie, problemy, kogoś, kto czeka na jego powrót. Każdy ma marzenia, tęsknoty, plany.

Bez happy endu

– Kiedy skończy się wojna, przyjadę do Tbilisi, obejrzę przedstawienie i będę bił ci brawo. A potem powspominamy stare czasy – mówi stary Ivo do Nika, który okazał się aktorem.

– I Ahmeda – dodaje Niko.

– Nie, on tam przyjedzie ze mną – odpowiada Ivo i obaj się śmieją.

Ten film nie może się, oczywiście, skończyć happy endem. Wojna trwa, pod dom w opustoszałej wiosce stale podjeżdżają gaziki z żołnierzami. Abchazami, Gruzinami, Rosjanami.

Zaza Urushadze nie pozwala sobie jednak ani na sentymentalizm, ani na moralizatorstwo. Robi film skromny i prosty, a jednocześnie głęboko humanistyczny. O nienawiści i tolerancji, zacietrzewieniu i wybaczeniu. O wojnie, na której nie ma wygranych. O człowieczeństwie.

Dziś, gdy w Abchazji wrze, prezydent abdykuje i nasilają się wspierane przez Rosję ruchy separatystyczne, „Mandarynki" nabierają dodatkowego znaczenia.

Odrodzenie po kryzysie

Filmy gruzińskie po okresie kryzysu stają się coraz ciekawsze. Kinematografia, która po rozpadzie Związku Radzieckiego niemal wygasła, w ostatniej dekadzie zaczyna się odradzać. Pojawiają się obrazy osadzone w historii i polityce. Filmy tak mocne jak „Lider zawsze ma rację" Salome Jaszi, o indoktrynacji młodzieży na dwutygodniowym „obozie patriotycznym", czy „Drugi brzeg" Giorgiego Owaszwilego – opowieść o 12-letnim uchodźcy z Tkwarczeli, który mieszka z matką na nędznych przedmieściach Tbilisi. Oboje uciekli z Abchazji podczas wojny, ale teraz chłopiec postanawia odszukać ojca w ruinach swojego miasteczka. To film o ofiarach wojny, o ludziach, których życie – przez wojenną zawieruchę – legło w gruzach.

Z uwagą twórcy gruzińscy przyglądają się przemianom swojego kraju. Kandydata do Oscara sprzed czterech lat „Street Days" Lewana Koguaszwilego – obraz życia w dzisiejszym Tbilisi, przesiąkniętym narkotykami i korupcją – recenzent „Variety" nazwał „wspaniałym dramatem neorealistycznym". Ten sam reżyser jest autorem znakomitego dokumentu „Gruzinki" o kobietach, które wyemigrowały do Ameryki, by stamtąd przesyłać pieniądze rodzinom.

Kobiety są też bohaterkami „Uśmiechaj się" Rusudan Czkonii – przewrotnej opowieści o matkach uczestniczkach telewizyjnego show, w którym można wygrać mieszkanie i ?25 tysięcy dolarów. Czkonia zrobiła przejmujący film o biedzie, która zmusza ludzi do upokorzeń, o amoralności polityki i show-biznesu, ale też o ludzkiej solidarności.

Nowe pokolenie

Dziś miejsce dawnych wybitnych reżyserów, takich jak Michaił Kałatoziszwili, który zresztą w Związku Radzieckim nie chwalił się swoim pochodzeniem, podpisując późniejsze filmy jako Kałatozow, Tengiz Abuładze, Georgi Daneliya czy mieszkający we Francji 80-letni Otar Iosseliani, zajmują młodsi twórcy.

To są artyści wyczuleni na ludzki los, a jednocześnie doświadczeni przez historię. Mają o czym opowiadać. Najnowszy film Giorgiego Owaszwilego „Corn Island" – dramat psychologiczny i refleksja na temat związków człowieka z naturą – znalazł się w głównym konkursie zbliżającego się festiwalu w Karlowych Warach. Myślę, że to tylko kwestia czasu, by świat odkrył kinematografię gruzińską.

Jest rok 1992. Wspierana przez Rosję Abchazja walczy o oderwanie się od Gruzji. Wojna nie oszczędza nikogo, weszła już do wiejskich domów. Także należących do Estończyków, którzy osiedlili się tu ponad wiek temu. Ale teraz opuszczają Abchazję w popłochu i wracają do kraju.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 94% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów