Reklama

Śmierć na plaży

Pasolini był geniuszem kina – mówi Abel Ferrara Barbarze Hollender o bohaterze swego filmu. W środę reżyser będzie gościem festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty.

Aktualizacja: 28.07.2015 06:46 Publikacja: 27.07.2015 20:54

Abel Ferrara, ur. w 1951 r. w Nowym Jorku w rodzinie włosko-irlandzkiej. Reżyser, aktor i scenarzyst

Abel Ferrara, ur. w 1951 r. w Nowym Jorku w rodzinie włosko-irlandzkiej. Reżyser, aktor i scenarzysta. Jego najbardziej znane filmy to: „Miasto strachu”, „Król Nowego Jorku” czy „Zły porucznik”. W środę przyjeżdża do Wrocławia na pokaz swojego najnowszego filmu „Pasolini”

Foto: T-Mobile Nowe Horyzonty

Rzeczpospolita: Jak wyglądało pana pierwsze spotkanie z Pier Paolo Pasolinim?

Abel Ferrara: W młodości stale siedziałem w kinie. To zresztą normalne w tym wieku. Ale były lata 70., na ekranie działy się wtedy cuda. Kino amerykańskie przeżywało fantastyczny okres. W Europie też powstawały świetne filmy. Dzisiaj w Stanach trudno znaleźć w repertuarze multipleksu cokolwiek spoza Hollywood. My oglądaliśmy filmy włoskie, francuskie, niemieckie. Wszystkie z napisami. I dobrze, bo nienawidzę dubbingu. Jak można aktorowi zabrać głos, westchnienie, krzyk?! Pasolini był jednym z wielu mistrzów, których twórczość mnie zachwyciła. Jak zobaczyłem „Dekamerona", oszalałem. Odezwało się moje włoskie pochodzenie. Pradziadek przyjechał do Stanów około 1900 roku, do końca życia nie mówił po angielsku.

Podobno o filmie o Pasolinim myślał pan od dawna.

Może od chwili, kiedy usłyszałem o jego śmierci? Poważnie chciałem się do tego tematu zabrać jeszcze w latach 90. Ale co innego pomysł, co innego pieniądze. Cholernie trudno je zdobyć na taki projekt. Wiele dobrych pomysłów umiera z powodu braku kasy. Ale może i dobrze, że nim zrobiłem „Pasoliniego", zdążyłem nakręcić „Napoli, Napoli", trochę pożyć w Rzymie, poznać jego smaki.

Nie obawiał się pan zarzutu, że pan i Willem Dafoe, dwaj Amerykanie, zawłaszczacie ikonę włoskiej kultury?

Reklama
Reklama

G... o! Kto tak może myśleć? Urodziłem się w Bronxie, ale Pasolini należy tak samo do mnie jak do faceta, który codziennie rano budzi się we Włoszech. Nie znam rosyjskiego, nie jestem Rosjaninem, ale Dostojewski też jest mój. Tak samo jak Pasolini.

Kim więc był dla pana?

Geniuszem kina. Intelektualistą. Poetą. Świetnym dziennikarzem, który regularnie pisał felietony do „New York Timesa", robił filmy, tłumaczył na włoski „Oresteję", „Antygonę", „Eneidę". A jednocześnie facetem, który po pięćdziesiątce wciąż mieszkał z mamą i spędzał z nią bardzo dużo czasu. A wieczorami wyruszał, najczęściej w okolice dworca, na poszukiwanie młodego chłopaka do łóżka. Davoli, który w filmie gra siebie samego, był jednym z takich chłopaków. Od innych różnił się tym, że Pasolini się w nim zakochał. Ninetto zagrał w kilku jego filmach i zawsze był do jego dyspozycji, nawet wtedy, gdy trzeba było naprawić cieknący kran. Pasolini przeżył dramat, gdy pewnego dnia chłopak oświadczył mu, że się żeni.

Dlaczego zdecydował się pan skoncentrować na ostatnim dniu życia Pasoliniego?

Jestem dokumentalistą, przekopałem się przez wszystko, co dotyczy Pasoliniego, a potem odrzuciłem. Ten facet z każdym dniem stawał się bardziej fascynujący, ale nie chciałem robić zwyczajnej biografii. Śmierć sprawia, że inaczej patrzymy na życie. 24 godziny mają ogromne znaczenie, jeśli są ostatnie. A ostatnie dni Pasoliniego, tak bardzo intensywne, mówiły o nim wszystko. Niech pani pomyśli: genialny artysta, który właśnie pokazał światu „Salo, czyli 120 dni Sodomy", jedzie na p... ną plażę w poszukiwaniu młodego kochanka i zabijają go jakieś gnojki.

Wokół śmierci Pasoliniego narosło wiele teorii. Sąd uznał za winnego 17-letniego Giuseppe Pelosiego, ale były głosy, że to zabójstwo miało motyw polityczny, jako że artysta był znany z lewicowych, marksistowskich i antyfaszystowskich poglądów.

Reklama
Reklama

Pokazuję morderstwo na plaży, ale nie zamierzam zastanawiać się nad motywami zbrodni. Pelosi po 30 latach odwołał zeznania. Znałem takich chłopaków jak on. Potrafili w imię czegoś lub za coś przyznać się do przestępstw, których nie popełnili. Zresztą nie mnie rozstrzygać, jak wyglądała prawda. Od tego jest wymiar sprawiedliwości, mnie interesował czas, w którym Pasolini czytał, spotykał się z ludźmi, pisał kolejny fragment swojej powieści „Petrolio", która wtedy miała już kilkaset stron. Czekały też na realizację dwa piękne scenariusze. A śmierć? Chciałem możliwie wiernie odtworzyć okoliczności, w jakich zginął. Nie bez powodu się mówi, że człowiek umiera tak, jak żył. On wychodził śmierci naprzeciw. Niektórzy twierdzą, że od jakiegoś czasu szykował się na nią. Igrał z niebezpieczeństwami. Ludzie, którzy go dobrze znali, nie byli zdziwieni, że został zamordowany.

I przekopując się przez dokumenty, rozmawiając z ludźmi, nie próbował pan przybliżyć się do prawdy o tej śmierci? Samemu sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to był tylko przypadek czy zaplanowany mord?

Na początku się nad tym zastanawiałem. Ale potem pomyślałem: czym jest prawda? Wszystko jest subiektywne. W sztuce, w życiu. Zrozumiałem, że opowiadając o śmierci Pasoliniego, nie muszę dawać odpowiedzi, wyjaśniać wątpliwości, które pozostają nierozstrzygnięte. Ja opowiadam o moim Pasolinim. O facecie, którego oskarżano o bluźnierstwa, a on na swój sposób mierzył się ze światem i Bogiem. I nie uzurpuję sobie prawa do wypowiadania prawd obiektywnych. Nikt nie ma monopolu na prawdę, a już na pewno nie taki grzeszny staruch jak ja.

Podobno przestał pan być już „grzesznym staruchem".

Dziesięć lat temu przeszedłem na buddyzm i on pomógł mi wyjść z nałogów. Z pijaństwa, narkomanii. Musiałem też wytrzeźwieć, żeby moje córki nie oglądały ojca staczającego się na dno. Ale poznałem ludzkie słabości, dlatego dzisiaj mogę opowiadać i o Dominique Strauss-Kahnie, i o Pier Paolo Pasolinim.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama