Lance Armstrong, chłopak z Teksasu, zaczął odnosić sportowe sukcesy, gdy jego karierę przerwała choroba: rak jądra. Miał 25 lat, przeszedł dwie operacje, kilka cykli chemioterapii. I wrócił do peletonu. Trzy lata po tym, gdy usłyszał diagnozę, która załamałaby niejednego człowieka, wygrał Tour de France. Od tej pory był niepokonany. Zarabiał fortunę, ale też dawał nadzieję ludziom, którzy musieli stawić czoło chorobie.
W 2012 r. został dożywotnio zdyskwalifikowany za stosowanie dopingu, odebrano mu wszystkie tytuły. Długo zaprzeczał, a wreszcie w dramatycznym wywiadzie z Oprah Winfrey przyznał się do stosowania EPO, kortyzonu, testosteronu, hormonu wzrostu, transfuzji krwi. Do ujawnienia tych praktyk przyczynił się dziennikarz David Walsh.
Bohaterami „Strategii mistrza" Stephena Frearsa są Armstrong i Walsh. Trzecim – sport zawodowy, wielka gra o sławę i pieniądze stymulowana ambicjami. Pełna kłamstw i nieczystych zagrań.
Stephen Frears rzuca wielkie oskarżenie. Owszem, pokazuje nadludzki wysiłek kolarzy. Podczas wyścigu przygląda się z bliska ich twarzom, zaciętym, wykrzywionym bólem. Ale zagląda też tam, gdzie kibic nie zajrzy nigdy. Rejestruje obrazy skrzętnie ukrywane przed światem: igły wbijane w żyły, szybkie transfuzje za zasuniętymi firankami. „To jest cała gałąź nauki" – mówi lekarz ekipy.
To prawda, Frears gubi rozmaite wątki. Nie interesuje go życie prywatne Armstronga. W filmie tylko w drobnym epizodzie widzimy kobietę, z którą Armstrong się żeni. Przez chwilę mignie też na ekranie Dustin Hoffman jako agent ubezpieczeniowy. Ale niedostatki scenariusza wynagradza Ben Foster. Jest fizycznie podobny do Armstronga, odbył sześciotygodniowy, regularny sportowy obóz kolarski.