OŚWIADCZENIE PISF
Polski Instytut Sztuki Filmowej („Instytut”) oświadcza, że opisane w artykule z dnia 5 marca 2024 roku pt.: „Biała odwaga. Biały Miś może spokojnie zarabiać na Krupówkach” przypadki politycznych nacisków, które miały mieć miejsce za kadencji byłego Dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego pozostawia do zbadania i oceny powołanych do tego organów państwa. Jednocześnie przedstawione w artykule zdarzenia nie powinny podważać zaufania do instytucji publicznej jaką jest Instytut, który realizuje powierzone zadania z zakresu dofinansowania produkcji filmów zgodnie z przepisami prawa, tj. ustawą o kinematografii, rozporządzeniami do ustawy oraz statutem. Stosownie do art. 23 ustawy o kinematografii Instytut udziela dofinansowania przedsięwzięcia z zakresu produkcji filmów w drodze umowy cywilnoprawnej, którą w imieniu Instytutu podpisuje Dyrektor, po zasięgnięciu opinii ekspertów. Eksperci powoływani są przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego spośród przedstawicieli środowisk filmowych oraz środowisk opiniotwórczych. Aktualne kierownictwo Instytutu dołoży wszelkich starań, żeby proces udzielania dofinansowania przedsięwzięć z zakresu produkcji filmów określony w przepisach prawa był przejrzysty i transparentny.
„Biała odwaga” Marcina Koszałki
Marcin Koszałka, reżyser i operator, miał do polskiego kina „wejście smoka” ryzykownym dokumentem „Takiego pięknego syna urodziłam”. Prowokował swoją rodzinę i jednocześnie ją nagrywał, by poprzez film uzmysłowić najbliższym, w jak bardzo toksycznych warunkach się wychował. Ostatecznie tamten dokument pomógł nawiązać normalne relacje rodzinne, a dał też początek fali dokumentów o terapeutycznym działaniu.
Czytaj więcej
Borys Szyc jako komisarz Forst ratuje nie do końca udany tatrzański serial Netflixa według powieś...
Warto dodać, że jako operator Koszałka brał potem udział w powstaniu fabuł „Pręgi” i „Rewers”, które też niszczyły tabu. W „Białej odwadze”, swojej drugiej po „Czerwonym pająku” fabule, bezkompromisowy już nie jest. To film taternika, dla którego duchową ojczyzną są góry, tych zaś nie da się o nic oskarżyć, więc pokazał je majestatycznie i pięknie. Górali potraktował zaś jak kolegów (od wspinaczki), którym wybacza się więcej niż matce i ojcu. A jeżeli chciał nawet zrobić film o kolaboracji z nazistami, to ostatecznie ten wątek wydaje się marginalny.
Po premierze historycy przypomną, czy właśnie taki charakter miała współpraca Podhalan z hitlerowcami. Film Koszałki sugeruje, że tak. Pokazuje folklorystyczne zaślubiny z niemiecką władzą, ale symboliczny jest kadr góralskiego tańca: górale wywołują wrażenie, że skoczą nawet w ogień, a to tylko zmyłka i tańczą tak, by ominąć zagrożenie. Niemcy zaś przez cały film narzekają, że kolaborantów jest mało i żądają dowodów realnego zaangażowania. Co prawda, sformowany zostaje góralski oddział SS, ale można odnieść wrażenie, że gdyby mógł - poszedłby na odsiecz powstaniu warszawskiemu.