W związku ze zdobyciem przez film "Wszystko wszędzie naraz" Oscara dla najlepszego filmu przypominamy co pisała o nim na początku tego roku Barbara Hollender.
W weekend można obejrzeć kilka filmów, które mogą stać się poważnymi graczami oscarowymi, m.in. „Blondynkę” Andrew Dominika (Netflix) czy „Elvisa” Baza Luhrmanna (HBO Max i Player). Radzę jednak zwrócić uwagę na „Wszystko wszędzie naraz” w Amazonie, film który całkowicie niespodziewanie podbił serca krytyków i widzów. Pod koniec roku zebrał 140 nagród.
Jego twórcy Dan Kwan i Daniel Scheinert pracują razem od lat. Zaczynali karierę od wideoklipów, reżyserowali filmy krótkie i seriale telewizyjne. W 2016 roku zadebiutowali w długim metrażu. „Człowiek-scyzoryk” był komedią fantastyczną, której bohater trafiał na opuszczoną wyspę. Tam zaprzyjaźniał się z martwym facetem, by razem przedsięwziąć dziwną podróż do domu.
Ten surrealistyczny sposób opowiadania przenieśli do swojej drugiej fabuły, tworząc ponadgatunkową hybrydę: film obyczajowy, science fiction, komedię, kino akcji, dramat psychologiczny. Bohaterką „Wszystko wszędzie naraz” jest skromna imigrantka z Chin, która prowadzi słabo prosperującą pralnię. Nie wyróżnia się niczym: ma coś w rodzaju kompleksu ojca, któremu stale chce czymś zaimponować, kiepskie relacje z mężem, trudno jej się też porozumieć z dorastającą córką. Ale to właśnie ta niepozorna Evelyn zyskuje wstęp do rzeczywistości równoległych, gdy zjawia się u niej odpowiednik jej męża z innego świata, oznajmiając że tylko ona może uratować wszechświat wszechświatów. Brzmi niedorzecznie? Ale nie chodzi tu tylko o kino akcji. Okazuje się, że w każdej rzeczywistości Evelyn jest kimś innym, kim mogłaby być, gdyby życie potoczyło się inaczej. Piosenkarką, aktorką, specjalistką od kung-fu, naukowczynią. Ale czy w tych innych wersjach siebie uniknęłaby błędów?