Gdy Krzysztof Globisz od lat potwierdzał pozycję najważniejszego aktora swojego pokolenia, tworząc kolejne wielkie role w Narodowym Starym Teatrze – w „Bitwie warszawskiej 1920” potrafił zagrać trzy postaci jednocześnie! - padł ofiarą udaru w okolicznościach najgorszych, jakie sobie można wyobrazić. W gościnnym pokoju w Warszawie, gdzie miał nocować po nagraniu, upadł na podłogę i nie miał sił powstawać. Nie mógł też już mówić, ale zdołał wykonać telefon do żony Agnieszki. Ta zaś poruszyła niebo i ziemię, by odszukać męża, przede wszystkim zaś przekonała policjantów, by namierzyli miejsce jego pobytu. To się udało, ale pewne zmiany w organizmie były już nieodwracalne, a w walce ze skutkami udaru liczy się czas.
W filmie oglądamy dramatyczną scenę udaru i telefonu do żony, która zniekształcone dźwięki w słuchawce traktuje jako żart, a potem mamy pokazaną żmudną walkę aktora Adama – Krzysztof Globisz gra bowiem alter ego, wspieranego przez żonę i przyjaciół, pośród których jest Kuba (Jerzy Trela) i tatrzański swawolnik Józek (Michał Majnicz). To do jego górskiego domu na pierwszy wypoczynek udaje się Adam.
Czytaj więcej
„Wieloryb The Globe” Mateusza Pakuły w reżyserii Ewy Rysowej na krakowskiej Boskiej Komedii przywraca wiarę w teatr. To wydarzenie roku.
Pełne metafizyki panoramy Tatr, pokazane w zamieci, z burzowy chmurami, bo jak mówi Kuba „Józek zapomniał zapłacić za światło”, ale też pełne śniegu, błękitu i słońca - ilustrują zmienny los człowieka, a są też idealną scenografią dla rozmów Krakowian, inspirowanych góralską filozofią ks. Józefa Tischnera, którego aura unosi się nad wszystkim. To kontynuacja filozofii wspaniałych filmów z Krzysztofem Globiszem „Anioł w Krakowie” czy „Zakochany Anioł” Artura Barona Więcka i Witolda Beresie (teraz występuje w roli producenta kreatywnego), akcentujących jasną stronę życia, siłę przyjaźni, miłości, ale też ducha, bo bez niego ciało jest martwe nie tylko po udarze.
Duchową siłaczką jest żona Agnieszka, fantastycznie grana przez Kingę Preis. Nie poddaje się nigdy, czuje uśpioną obecność męża, na opresję losu odpowiada uśmiechem i żartami, często pieprznymi. Zapytana przez córkę, co się stanie z tatą odpowiada, że będzie... mulatem. Syna przekonuje, by nie bał się powiedzieć o trudnych relacjach z czasów, gdy scena była dla ojca ważniejsza niż rodzinny dom, bo tylko przy szczerych relacjach jest możliwe wspieranie chorego człowieka, potrzebującego ciepła rodziny.