Ogromne wrażenie zrobiła na mnie „Kobieta na dachu” Anny Jadowskiej. To historia 60-letniej kobiety, która pewnego dnia idzie do banku i wyjmując drżącymi rękami z torebki kuchenny nóż, mówi do kasjerki łamiącym się głosem: „Proszę pani, to jest napad”. Nie chce milionów, potrzebuje dwóch tysięcy złotych. Urzędniczka dzwoni na policję, kobieta ucieka. Ale sytuacja została zarejestrowana przez bankowy monitoring i policjanci stają w drzwiach jej mieszkania. Wyprowadzają ją w kajdankach, żegnani spojrzeniami przerażonego, niczego nierozumiejącego męża i dorosłego syna.
Samotność i Alzheimer
Grana rewelacyjnie przez Dorotę Pomykałę bohaterka pracuje w szpitalu jako położna. Jest skromna, lubiana. Przyszłości przed sobą wielkiej nie ma. Syn pewnie odejdzie z domu, a ona zostanie z mężem, mało ciekawym, coraz zresztą bardziej oddalonym. A napad? Brała kredyty po to, by zrobić prezent lub grzeczność siostrze, mężowi, synowi... Urosło do niebotycznych dla niej rozmiarów. Te dwa tysiące były jej potrzebne po to, żeby zwrócić dług sąsiadowi – pożyczyła je na spłatę raty.
Anna Jadowska zrobiła film o ludziach, którzy na co dzień są niemal niewidzialni. Zamknięci w małych mieszkaniach w blokowiskach dawno pozamiatali marzenia pod dywan, wieczorem włączają telewizor z serialem, rano spieszą się, by zdążyć na siódmą na autobus, który zawiezie ich do pracy. Dla Mirki chwilą wytchnienia jest wspinaczka na dach jej budynku, gdzie można wypalić papierosa i popatrzeć z góry na miasto. Ale przecież czasem nawet to skromne życie wali się jak domek z kart. Zostaje samotność.
Rodzina Pateraków z filmu Beaty Dzianowicz „Strzępy” jest trzypokoleniowa. Inteligencka, w miarę zasobna. Kilka lat temu dotknęła ich tragedia, gdy umarła seniorka rodu. Odzyskali już równowagę. Aż do chwili, gdy zaczyna się dziwnie zachowywać dziadek Gerard. Wciąż o czymś zapomina, coraz trudniej jest mu prowadzić zajęcia na uczelni. Pamięta, kto był premierem 20 lat temu, ale nie potrafi powiedzieć, kto jest dzisiaj. Syn i synowa znają to systematyczne pogrążanie się w niebycie. Przeżywają chwile, gdy ojciec ich nie poznaje, gdy staje się agresywny, gdy wreszcie przestaje niemal mówić i zagłębia się we własny świat. A przecież wiadomo, że Alzheimer odbija się na całej rodzinie, bliscy też cierpią, muszą przeorganizować swoje życie. Tak, można oddać chorego do domu opieki społecznej.
Dziadek Gerard też tam trafia. Ale syn nie może patrzeć na jego osamotnienie. Zabiera go z powrotem do domu. Czuje się za niego odpowiedzialny. Jest gotowy poświęcić dla niego swoją pracę. I rodzinę, bo żona nie jest w stanie takiego życia wytrzymać. A przecież gdzieś w środku tkwi rozpacz: fantastyczny facet rozpada się na jego oczach na kawałki. Cierpi.