Reklama

Oscar Martinez. Noblista wśród rodaków

Słynny artysta w zaściankowym świecie. „Honorowy obywatel" to film argentyński, ale temat jakże nam bliski.

Aktualizacja: 03.01.2017 18:42 Publikacja: 03.01.2017 18:36

Oscar Martinez jako tytułowy „Honorowy obywatel”. Film od piątku na naszych ekranach.

Oscar Martinez jako tytułowy „Honorowy obywatel”. Film od piątku na naszych ekranach.

Foto: Against Gravity

Żaden Argentyńczyk nie dostał literackiej Nagrody Nobla. Nawet Julio Cortazar i Jorge Luis Borges. W filmie Gastona Duprata i Mariano Cohna jej laureatem zostaje Daniel Mantovani.

– Ta nagroda z jednej strony pochlebia mi i sprawa radość, z drugiej jest dobitnym dowodem, że jako artysta wszedłem w okres schyłkowy – mówi. Pięć lat później pisarz rzeczywiście przeżywa kryzys twórczy. Może jest mu za dobrze, bo jak mówi, demokracja i szczęście są źródłem pośledniej literatury. Ta wielka rodzi się z niesprawiedliwości i przemocy tam, gdzie egzystencjalną pustkę wypełnia kreatywność.

Rodzinne miasteczko

Mantovani mieszka w Barcelonie, odcina się od zgiełku świata, nie odbiera nagród, odrzuca wszelkie zaproszenia na wykłady, uroczyste gale i spotkania. Ale nieoczekiwanie przyjmuje jedno – z rodzinnego miasteczka Salas, które chce go uczynić honorowym obywatelem. Powrót po latach na argentyńską prowincję ma być nostalgiczną podróżą do miejsca, gdzie zostawił pierwszą miłość i gdzie pochowani są jego rodzice. A także próbą zmierzenia się ze światem „niesprawiedliwości i przemocy", w którym wyrósł i który opisywał w swoich książkach.

Wyjeżdżając z Salas był bardzo młody i całe jego późniejsze życie było próbą ucieczki stamtąd. Z rzeczywistości naznaczonej małomiasteczkowymi układami, korupcją, nietolerancją.

Bohaterowie jego książek nigdy jednak Salas opuścili. Mantovani jedzie tam bez obstawy i sekretarki, która potrafi skutecznie roztoczyć nad nim parasol ochronny. I od razu wpada we wszystko, od czego chciał się odciąć. Przez 40 lat nic się w tym miejscu nie zmieniło.

Reklama
Reklama

Duma i zaściankowość

Twórcy filmu wnikliwie pokazują ten powrót. Nadęcie notabli – bo Mantovani jest sławą, z której mieszkańcy powinni być dumni (– Mamy Maradonę, papieża, Messiego, a teraz ciebie – mówi burmistrz). A jednocześnie zaściankowość, gdyż nikt nie ma pojęcia o jego twórczości, a ci, co ją czytali, mają pretensje, że oczernił ich społeczność. Że szkaluje własną ojczyznę.

Wywiad telewizyjny po zdawkowym pytaniu „Dlaczego został pan pisarzem?" kończy się nachalną reklamą soku grapefruitowego. Na spotkania z pisarzem przychodzi kilka osób. Werdykt jury konkursu malarskiego jest ustawiony: ma go wygrać miejscowy działacz Związku Plastyków i żona księgowego. Ktoś oczekuje, że bogaty pisarz kupi mu nowoczesny wózek inwalidzki, facet, który poślubił jego byłą narzeczoną wciąż jest o jej stary związek zazdrosny, kobieta do dziś nosi w sobie ranę.

W tym miejscu zamkniętym na świat i skrajnie nietolerancyjnym, wśród prostactwa i hipokryzji, pełno jest sloganów i nowomowy, także tej o roli kultury.

– Najlepszą polityką kulturalną jest brak polityki – nie wytrzymuje w końcu pisarz. – Słowo kultura najczęściej pada z ust najbardziej prymitywnych i niebezpiecznych ludzi, którzy uważają, że wymaga nadzoru i ochrony, że jest zależna od subwencji. Mantovani jest zaś człowiekiem wolnym. Jego sposób myślenia nie tylko szokuje. Także budzi nienawiść i oskarżenia o gust „naznaczony cudzoziemską tradycją".

Duprat i Cohn opowiadają o świecie, w którym sztuka przegrywa z nacjonalizmami i głupotą władzy. Zrealizowany z humorem i dystansem „Honorowy obywatel" w miarę upływu czasu zamienia się w polityczny dramat.

Uwaga na Argentynę

Twórcy filmu to ciekawy artystyczny tandem. Spotkali się podczas festiwalu eksperymentalnych filmów wideo w Buenos Aires w 1993 roku. Duprat, wówczas 30-letni, był jurorem, a sześć lat młodszy Cohn prezentował swój filmik w konkursie. Od tej pory razem pracują. Zrealizowali ponad 20 wideoeksperymentów i kilka formatów telewizyjnych, stworzyli kanał kulturalny Ciudad Abierta (Miasto otwarte). W 1998 roku zadebiutowali w fabule filmem „Enciclopedia". Ich pozycję w kinie argentyńskim wzmocniły obrazy „Artysta" o związkach artysty i jego dzieła we współczesnej sztuce i „Człowiek obok" o relacjach sąsiadów. „Honorowy obywatel" został nagrodzony na ostatnim festiwalu w Wenecji za najlepszą rolę męską Oscara Martineza.

Reklama
Reklama

Kino z Argentyny nieczęsto trafia na polskie ekrany. Szkoda, bo przeżywa świetny czas. Dyrektorzy festiwali czekają na nowe filmy takich twórców, jak Pablo Trapero – autor „Białego słonia" i „El Clan", Jose Campanella („Zielone oczy") czy Damian Szifron, który był nominowany dwa lata temu do Oscara za brawurowe „Dzikie historie". Są też mający polskie korzenie Daniel Burman, twórca „Rodzinnej tradycji", „Paszportu do raju" czy wreszcie Lisandro Alonso, radykalny minimalista, który zachwycił filmami „Los Muertos", „La Libertad", „Liverpool".

W ostatnim czasie dołączyła do nich fala interesujących debiutantów. I choć pojawiła się już szufladka „Nowe kino argentyńskie", każdy z tych twórców jest inny, a współczesną produkcję tego kraju cechuje duży indywidualizm. Dziś do listy interesujących Argentyńczyków, których twórczość warto śledzić trzeba dopisać Gastona Duprata i Mariano Cohna.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama