Był już „Hamlet” z wielkiej korporacji, „Romeo i Julia” z mafijnych rodzin Zachodniego Wybrzeża, „Ryszard III” w totalitarnym umundurowaniu, „Makbet” i „Król Lear” w strojach samurajów. Kenneth Branagh w swoich adaptacjach szedł podobnym tropem, namaszczony na drugiego Laurence’a Oliviera jako najmłodszy w historii odtwórca głównej roli w prestiżowej Royal Shakespeare Company. Miał 24 lata, kiedy zagrał tam Henryka V. Później ekranizacja tego samego dramatu stała się debiutem fabularnym młodego twórcy i w 1989 r. została obsypana wieloma nagrodami.
Stosunek do Szekspira (Branagh zrealizował jeszcze m. in. „Stracone zachody miłości” i „Hamleta” w pełnej wersji) ujawnia z jednej strony staranność reżysera w traktowaniu tekstu, z drugiej pewną potrzebę inscenizacyjnej samowoli. W twórczym odczytaniu „Wiele hałasu o nic” nie zabrakło chyba niczego. Skąpane w słońcu i zieleni krajobrazy włoskiej prowincji ukrywają idealnie rytm i styl komedii Szekspira. W obsadzie przewijają się popularne nazwiska: Emma Thompson, Denzel Washington, Keanu Reeves, Michael Keaton, którzy komicznymi popisami wydobywają wartość z teatralnej konwencji dramatu.
„Wiele hałasu o nic“, sobota, godz. 15.30
Monika Banach, krytyk filmowy WIR