Oba zdobyły po dziewięć nominacji, w tym także za reżyserię, zdjęcia i muzykę. Reprezentują przeciwległe bieguny kina. „The Hurt Locker...” Kathryn Bigelow to, jak na hollywoodzkie standardy, film skromny (budżet 15 milionów dolarów). Do tego pokazujący wojnę w Iraku wbrew potocznym wyobrażeniom. Co prawda dramat o amerykańskich saperach w Bagdadzie opowiada o bohaterstwie żołnierzy, ale nacisk kładzie na ich uzależnienie od niebezpieczeństwa. Wojna w tym filmie przypomina narkotyk.
Natomiast „Avatar” Jamesa Camerona o wyprawie Ziemian na Pandorę jest nie tylko najdroższą produkcją w historii kina (kosztował 500 milionów dolarów), ale także kasowym hitem wszech czasów. Największe wrażenie robi sposób wykorzystania najnowocześniejszych technologii: trójwymiarowych zdjęć i animacji komputerowej.
Smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, że Kathryn Bigelow i James Cameron byli w latach 1989 – 1991 małżeństwem. Jak dotąd w pojedynku eksmałżonków większe szanse na zwycięstwo miała Bigelow. Choć film Camerona zdobył Złote Globy za najlepszy film i reżyserię, obraz Bigelow otrzymał laur związku producentów i najbardziej prestiżowe BAFTY, co stawia go w roli faworyta podczas oscarowej gali.
Jeśli przegra, to przez głupotę jednego z producentów, który pod koniec lutego wysłał e-mail do członków Akademii Filmowej. Namawiał ich do oddania głosu na „The Hurt Locker...”, a nie na „film za 500 milionów dolarów”. Złamał w ten sposób regulamin, który zabrania promowania jednego obrazu poprzez oczernianie innego. Tymczasem producent umieścił instrukcję, w której radzi, by na karcie do głosowania stawiać przy „The Hurt Locker...” jedynkę, a przy „Avatarze” dziesiątkę. Dramat Bigelow nie zostanie za to wyrzucony z rywalizacji, ale taki marketing może zrazić do niego głosujących.
Pozostałe filmy nie budzą takich emocji, choć są wśród nich świetne tytuły, m.in. „Bękarty wojny” Quentina Tarantino, „W chmurach” Jasona Reitmana i „Precious” Lee Danielsa. Zwiększenie liczby nominowanych ma podnieść atrakcyjność gali, która w ostatnich latach cierpiała z powodu pogarszających się wyników oglądalności. Ale tak naprawdę widzów przyciągają przed ekrany pojedynki gwiazd.