– Zajmuję się kinem od ponad 50 lat, spotkałam w tym czasie wielu ludzi, zyskałam przyjaciół, kochałam Jacques’a Demy, miałam dzieci... – mówi Agnes Varda.
Ma 80 lat i przestała być zwiewną, szczupłą dziewczyną, która była muzą Nowej Fali. Ale ciągle jest cudownie młoda. Pogodna, uśmiechnięta. Fotografowie mają problem, bo jej zdjęcia wyglądają na prześwietlone. A nie są. Varda nie straciła poczucia humoru: nosi dwukolorową fryzurę. Uczesane na pazia włosy farbuje na rudobrązowo, czubek głowy zostawiając siwy. Taką ma fantazję.
Literaci zapisują własne dzieje w dziennikach i pamiętnikach. Ona zrobiła o swoim życiu film. Bezpretensjonalny i pasjonujący.
„To opowieść rozgadanej babci” – zastrzega na początku. Ale, daj nam, Boże, takie babcie! Varda podróżuje po świecie, robi filmy. Tryska energią i humorem, których mogliby jej pozazdrościć 20-latki, a jednocześnie ma w sobie mądrość człowieka, który niejedno widział, przeżył, zrozumiał. W „Plażach Agnes” niczego nie udaje, na nikogo się nie kreuje.
Varda była jedną z ważnych postaci francuskiej Nowej Fali, zasłynęła przede wszystkim jako autorka filmów „Cleo od 5 do 7” i nagrodzonego weneckim Złotym Lwem „Bez dachu i praw”. W obu opowiadała o kobietach. W pierwszym towarzyszyła z kamerą bohaterce czekającej na wynik biopsji piersi, w drugim pokazywała ostatni tydzień życia młodej dziewczyny, której ciało znaleziono na południu Francji, w przydrożnym rowie.