Krótko po wojnie powstało we Włoszech kilkadziesiąt takich skromnych, wynoszonych z codziennego doświadczenia filmów, które do dziś służą kinu za źródło estetycznej inspiracji. „Rzym, miasto otwarte” miał premierę we wrześniu 1945 r. i stał się wielką sensacją w Europie i USA. Krążyły legendy o tym, jak Rossellini, aby móc kręcić, żebrał na czarnym rynku o kolejne rolki taśmy. Kamera wyjechała w plener, zdjęcia były kronikarskie, a dekoracje naturalne, grali aktorzy nieprofesjonalni, których dialogi były proste i potoczne. Tylko Giuseppe De Santis w „Rzym, godzina 11.00” odszedł od konwencji i zatrudnił ówczesne gwiazdy do historii kobiet, ofiar nieszczęśliwego wypadku. Opowieść napisało mu życie – pod naporem 200 bezrobotnych maszynistek, które kandydowały na jedno stanowisko, zawaliły się schody kamienicy.
Z pozoru zapomniana tradycja neorealizmu odżyła współcześnie w filmach, które portretują ludzi w podobnie dramatycznej sytuacji dziejowej. Robi to z pewnością kino irańskie, które kreśli studium takiej samej nędzy, tymczasowości i zawieszenia w oczekiwaniu na zmianę.
„Rzym, miasto otwarte”, 3.02, godz. 20.15
Filmy Antonioniego, 5.02, godz. 16
„Rzym, godzina 11.00”, 7.02, godz. 20