najlepszy film: „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Znakomite dzieło Coenów, najlepsze od czasu „Fargo”. Chociaż obawiam się, że dla konserwatywnych akademików okrutny obraz świata sparszywiałego i pozbawionego moralności może się okazać trudny do zaakceptowania. najlepszy reżyser: Paul Thomas Anderson. Mroczny obraz „Aż poleje się krew” jest próbką reżyserii najwyższej klasy. Nawet 20-minutowa, pozbawiona dialogów, sekwencja początkowa wciąga widza. Ten film zostaje w pamięci. Pokazując karierę naftowego magnata, mówi o chorobach współczesności.
najlepszy aktor: Daniel Day-Lewis. Fenomenalna rola. Bardzo trudno zagrać wcielone zło. Day-Lewis pokazuje determinację swojego bohatera, ale i samotność. Poważnym jego rywalem jest George Clooney – w „Michaelu Claytonie” podobnie zagubiony, ale wychodzący na prostą.
najlepsza aktorka: Julie Christie. Jej kreacja w „Away From Her” to perełka. Gra starszą kobietę, którą pochłania choroba Alzheimera. Christie porusza, a jednocześnie nie popada w sentymentalizm.
najlepszy film: „To nie jest kraj dla starych ludzi” Ethana i Joela Coenów – czerpiąc z kopalni filmowych wątków i gatunków, znów bawią łączeniem kinowych konwencji z dyskursem o banalności zła i pociągającej łatwości wejścia na jego drogę, z której nie ma odwrotu. najlepszy reżyser: Julian Schnabel („Motyl i skafander”) – przedstawiając historię człowieka heroicznie próbującego pokonać barierę własnego, bezwolnego ciała niereagującego na komendy mózgu, robi wszystko, by nie poddać się patosowi i płaskiemu wzruszeniu.
najlepszy aktor: George Clooney („Michael Clayton”) – w roli prawnika do zadań specjalnych na usługach wielkiej korporacji stworzył niezwykle prawdziwą psychologicznie postać człowieka doskonale zdającego sobie sprawę z własnej moralnej ułomności.