Od maja 1929 r., gdy po raz pierwszy członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej przyznali swoje wyróżnienia, do filmowców powędrowało ok. 2,5 tysiąca statuetek rycerza wspartego na złotej taśmie. Stoją one na honorowych miejscach – w salonach laureatów lub ich biurach. Ale nie zawsze. Ekscentryczne gwiazdy umieszczają je w różnych dziwnych miejscach.
Jodie Foster nie ukrywa, że swoją statuetkę trzyma w łazience. Oficjalnie nie wolno Oscarów sprzedawać. Co jakiś czas jednak pojawiają się na rozmaitych aukcjach. W 1966 r. statuetka, którą w 1934 roku otrzymał Clark Gable za rolę w filmie „Ich noce”, została kupiona przez nieznanego nabywcę za 607,5 tys. dolarów. Potem okazało się, że był to Steven Spielberg, który lojalnie oddał swój zakup Akademii.
Scenograf F. Keog Gleason w latach 40. dostał aż cztery Oscary. Trzy z nich trafiły później do lichwiarza z Hollywood Elliotta Saltera. Zastawił je syn Gleasona, gdy pilnie potrzebował pieniędzy. – Wiele osób było zainteresowanych nabyciem statuetek – opowiadał Salter. – Ale mój klient w końcu sam je wykupił.
James Stewart statuetkę za rolę w „Opowieści filadelfijskiej” (1940) podarował ojcu. Ten zaś, dumny z syna, postawił ją na wystawie swojego sklepu w Indianie. Pozostawała tam przez 20 lat. Shelley Winters Oscara za rolę w „Dzienniku Anny Frank” (1959) przekazała zaś Muzeum Anny Frank w Amsterdamie.
Akademia w tym roku zamówiła w manufakturze R.S. Owensa około 60 nowych statuetek