Francuzka. Rocznik 1975. Urodziła się w aktorskiej rodzinie. Grała w filmach Arnauda Desplechina, Coline Serreaut, Jean-Jacques’a Jeuneta. Sławę przyniosła jej rola w filmach z serii „Taxi”, a międzynarodową pozycję udział w „Dużej rybie” Tima Burtona, „Mary” Abla Ferrary. Za kreację Edith Piaf dostała już francuskiego Cezara, brytyjską Baftę i Złoty Glob. Akademia doceniła jej rolę w filmie „Niczego nie żałuję – Edith Piaf”
Edith Piaf nie była legendą mojego pokolenia – powiedziała aktorka podczas ubiegłorocznego festiwalu w Berlinie. – Jednak odkrywałam ją na planie każdego dnia od nowa. To była trudna rola. W ostatnich scenach grałam kobietę 40 – 47-letnią, ale przecież zniszczoną przez chorobę, wyglądającą na co najmniej siedemdziesiątkę. Nie chciałam jej imitować, próbowałam ją zrozumieć, wlać w nią życie. Pomagał mi w tym Olivier Dahan. Jego też Piaf zafascynowała, chciał zrozumieć jej niezwykłą artystyczną wrażliwość i pazerność na życie. Jestem z tego filmu bardzo dumna. Jego kręcenie było wielką przygodą. Piaf tak bardzo mnie pochłonęła, że niemal się w nią zamieniłam. Przez pięć miesięcy nie miałam w ogóle własnego życia.
A potem, gdy skończyliśmy zdjęcia, zdałam sobie sprawę, jak trudno mi wrócić do normalności. Bardzo trudny był też ostatni miesiąc – dodała aktorka wczoraj w Los Angeles podczas konferencji prasowej po odebraniu Oscara.
– Byłam w tym czasie w Stanach i niemal nieustannie mówiłam o sobie, odpowiadałam na setki pytań. We Francji film nie wymaga aż tak wielkiej promocji. To było dość męczące. Ale też podczas festiwali i imprez poznałam wielu fantastycznych aktorów, których zawsze podziwiałam. Moje najważniejsze wzory? Jest ich wiele. Gdy byłam małą dziewczynką, zawsze sobie wyobrażałam, że wychodzę za mąż za Petera Sellersa. Uwielbiam Meryl Streep – to chyba najwspanialsza aktorka wszech czasów.
Czerpię inspirację ze sztuki Cate Blanchett, Toni Collette. Z mężczyzn podziwiam Daniela Day-Lewisa i Foresta Whitakera, który wręczał mi Oscara. Graliśmy razem w „Mary”.